Home | Polski | |
Go back | Previous | Next |
(Note: This page is available in Polish language only. If you would like it translated to English, please let me know. Sorry for the inconvenience) |
Komputeryzujemy się [6/87] Z dumą ogłoszono o podpisaniu w MHWiU umowy z “Elwro” dotyczącej komputeryzacji handlu, który otrzyma m.in. “kasy elektroniczne wyposażone w terminale i czytniki kodu kreskowego (łatwo go dostrzec na opakowaniach niemal wszystkich towarów zachodnich)... Taki system pozwala nie tylko wyeliminować obciążenie papierkową robotą, ale przede wszystkim uzyskać szybką, niemal natychmiastową informację o stanie zapasów, szybkości rotacji towarów, niedoborach i nadwyżkach asortymentowych w każdym sklepie czy magazynie” - czytamy w “Słowie Polskim”. Przytomny dziennikarz PAP, za którym gazeta zamieszcza tę informację, nie poprzestał jednak na odnotowaniu sukcesu i ukazaniu perspektyw, które się przed handlem otwierają. Znając życie, postanowił na wszelki wypadek sprawdzić, czy aby System do Odczytywania Kodu Kreskowego na Opakowaniach będzie miał co odczytywać. To znaczy – czy przemysł opakowań zamierza umieszczać na swych wyrobach ów kod kreskowy. I oczywiście okazało się, że nie zamierza! Dyrektor Centralnego Ośrodka Badawcza Rozwojowego Opakowań wyjaśnił: “Nie zajmowaliśmy się i nie zajmujemy tym problemem. Również w naszych planach na przyszłość nie przewidujemy podjęcia tego tematu.” A przedstawiciel Zrzeszenia Producentów i Użytkowników Materiałów Opakowaniowych “Propak” dodał: “Nie byliśmy informowani o tego rodzaju zamierzeniach ze strony handlu.” Unowocześniamy się więc wprawdzie energicznie, ale bardzo nierównomiernie. Przy takim nierównomiernym rozwoju może się jednak zdarzyć, iż zafundujemy sobie Komputerowy System Skupu Owoców Mango, zapomniawszy jednak wprowadzić równocześnie uprawę tych owoców. * * * Dobrych wiadomości jest więcej. W “Dzienniku Zachodnim” Jerzy Godula omawia rozporządzenie Rady Ministrów, na mocy którego zakłady pracy będą mogły – “nareszcie legalnie”, jak pisze gazeta – ofiarować komputery szkołom NIE PŁACĄC PODATKU! “Wiadomo przecież, że zdarzyło się, iż firmy, które przekazywały szkołom środki finansowe lub zbędne materiały, narażały się na ingerencję izb skarbowych(...) Nie dość – irytowali się jeszcze niedawno szefowie przedsiębiorstw – że w dobie reformy chce się szkole pomóc, to jeszcze trzeba płacić od tego podatek! Lepiej maszynę dać na złom! Wspomniane rozporządzenie stawia sprawę jasno(...) Fiskus do tych transakcji zakład pracy-szkoła nie będzie się już mógł mieszać.” Aż się niepokoimy, czy to aby nie krok nazbyt śmiały? Może na początek starczyłoby tylko podatek od darowizny dla szkół nieco obniżyć? Ale to oczywiście żarty. Tak naprawdę to marzy nam się Rozporządzenie o Zniesieniu Wszelkich Bzdurnych Przepisów. * * * “Gdzie te czasy, gdy każdy rozumiał o co chodzi? – pisze w “Życiu Warszawy” Marek Przybylik o ogłoszeniach prasowych. – Do ogłoszeń wdała się komputeromania. Jeszcze niedawno jedynym przebojem był ZX81, teraz to prymitywna zabawka o cenie trzykrotnie mniejszej niż dwa, trzy lata temu. Teraz Amstrad, Schneider, Commodore, Atari, IBM. Urządzenia nowe, nowsze, najnowsze. Części, elementy, podzespoły. Możesz zamówić serwis, możesz zlecić program, możesz sprzedać, kupić, zamienić, wypożyczyć. Za 100-200-300 tysięcy, za milion-dwa-trzy-cztery. Za złote, za dolary. Nie ograniczone możliwości. Możesz rozszerzyć sobie pamięć – pardon, nie sobie, lecz swojemu komputerowi. Wszystko dla niego, a ilu jest jeszcze takich, którzy też powinni ją sobie poszerzyć? Firmy wabią. Państwowe, prywatne, zagraniczne. Kup sobie, zrób sobie. Wszyscy liczą na komputer, choć są też ogłoszenia: “Twój komputer liczy na ciebie”. A na co liczymy my, dla których to tylko elektroniczna magia? Na nic. Nadchodzi młode pokolenie. “Mam komputer, interesuję się informatyką, literaturą, hafciarstwem, przyrodą i psami” – anonsuje 10-letnia Madzia. “Mam mikrokomputer i własne programy tabliczki mnożenia, ortografii, rozwiązania równań i pracy domowej” – obiecuje 13-letni Darek. Oni to wszystko rozumieją, a my?” * * * Przedstawiciel Punktu Orientacji i Poradnictwa Zawodowego w Łodzi mówi “Rzeczypospolitej”: “– Młodzież nie lubi na ogól dobrych rad udzielanych przez starszych. Nie słucha ich, przechodzą one mimo. U nas będą rozmawiać z... komputerem”. * * * “Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, idąc z duchem czasu, komputeryzuje swoją pracę”. Informację tę podajemy na odpowiedzialność “Sztandaru Młodych”, tak samo jak i komentarz, który brzmi: “Byłoby to pocieszające, gdyby nie fakt, że zakupione w tym celu komputery Meritum – bez stacji dysków i drukarek – nie nadają się, ze względu na brak grafiki, nawet do zabawy”. * * * “Za chłód na Osiedlu Zwycięstwa odpowiada... komputer” – informuje w tytule “Głos Wielkopolski”, przytaczając opinię wiceprezesa Spółdzielni Mieszkaniowej “Winogrady”: “Po kilku tygodniach komfortu cieplnego, w połowie grudnia dokonano regulacji w węzłach cieplnych. Na całych Winogradach były one prowadzone od początku jesieni, w ramach nowego systemu kryzowania opracowanego przez WPEC przy pomocy komputera (podkr. nasze)... Pechowo na Os. Zwycięstwa po tej regulacji nastąpiły w niektórych mieszkaniach i pionach niedogrzania.” Pisaliśmy już w tej rubryce, że wśród 1001 pożytków z komputeryzacji jednym z najważniejszych jest fakt, iż wreszcie na kogoś można zwalić... Gdyby “nowy system kryzowania” opracowało Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej za pomocą kalkulatora, to winien byłby kalkulator, a gdyby za pomocą liczydeł – to liczydła? Najgorzej wypadliby fachowcy od kryzowania, rachując na palcach. Tytuł w gazecie powiadałby wówczas, że “Za chłód na Osiedlu Zwycięstwa odpowiadają paluszki speców z WPEC.” * * * Jak donosi “Express Ilustrowany”, w związku z krakowską aferą komputerową, parokrotnie już w tej rubryce wspominaną, milicja łódzka przesłuchiwała osoby, które w ub. roku sprzedały komputery sklepowi “Domaru” przy ul. Piotrkowskiej. “Jeśli ktoś udowodni, że przywiózł urządzenie z zagranicy, musi jeszcze udowodnić, że kupił je tam za legalnie wywiezione z Polski dewizy. Do tego dochodzi wiele wyjaśnień czysto finansowych, związanych z zawiłym systemem płacenia podatków. To co na pierwszy rzut oka wydawało się proste – przywiozłeś komputer, sprzedałeś w państwowym sklepie, legalnie inkasujesz pieniądze – okazało się bardzo zawiłe. Teraz, czyli po roku od niektórych transakcji, okazuje się np. że podatek, który sprzedający musi zapłacić, wynosi nie 5, lecz 10 procent, a inne niejasne i niestabilne przepisy są powodem odwołań od decyzji urzędów skarbowych. Nic więc dziwnego, że chętnych do pchania się w interesy, które teraz okazały się podejrzanymi, nie będzie przybywać.” * * * Komputery stają się coraz bardziej “przyjazne” człowiekowi. Niektóre władze – coraz mniej komputerom. “Nie mażemy dłużej tolerować bezkarnych poczynań band szmuglerskich przemycających na nasze terytorium całe tony elektronicznej zarazy. Nadszedł czas, aby dać odpór tym zimnowojennym poczynaniom. Oto wypracowaliśmy dokument, będący ukoronowaniem myśli dialektycznej i światłem dla mas” - pisze w “Echu Krakowa” Maciej Łabno, przedstawiając “Wytyczne do kontroli w zakresie prywatnego importu sprzętu” sporządzone przez Główny Inspektorat Kontroli Finansowej. “Z lektury wylania nam się obraz mafii informatycznej, która sięga mackami aż na Daleki Wschód, skąd sprowadzane są maszyny klasy IBM PC(...) Tak oto cynicznie wykorzystuje się naszą wspaniałomyślność w zniesieniu cel. Perfidia prywatnych importerów polega na tym, że oferują ceny niższe aniżeli przedsiębiorstwa państwowe. Nie zmienia to faktu, że bogacą się nieuczciwie, niezgodnie z naszą moralnością. (...) Niektóre firmy montują komputery z elementów, gdyż komputer w częściach jest o 100-200 dolarów tańszy od gotowego. Sprzedają je jednak za cenę maszyny kompletnej. Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach nie da wiary tłumaczeniu, że owe 100 czy 200 dolarów to wynagrodzenie dla polskiego inżyniera, montującego urządzenie. Za taką pracę należy się najwyżej pięćset złotych. Będziemy ich karać za sprzedaż “nieoryginalnego komputera”. Inni zastępują oryginalne części z Tajwanu, Singapuru i Filipin elementami krajowymi(...). Tych będziemy karać za “nieoryginaine części”. Tłumaczenie, że komputery są uszlachetniane poprzez dodanie polskiej klawiatury i polskich liter na monitorze, jest po prostu naiwne. Będziemy tępić producentów (ale tylko niepaństwowych), którzy dostarczają komputer z “nieoryginalną dokumentacją”. Musi być oryginalna, choćby w języku chińskim. Tych, którzy tłumaczą instrukcje obsługi na polski i sprzedają kserokopie, dosięgnie zasłużona kara. (...)A w ogóle to pragniemy stworzyć monopol na sprowadzanie komputerów z zagranicy. Niestety, nie możemy jeszcze tego oficjalnie przeprowadzić, z uwagi na embargo. Ale niech tylko ono zostanie uchylone, to popamiętają ci dostawcy, producenci, elektronicy, informatycy, słowem, ta cała rakowa narośl na zdrowym ciele naszej gospodarki.” Komputeryzujemy się więc, ale jak długo jeszcze? Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 6/87 (15), str. 10 | |
Previous | Next |
Page added on 3rd February 2003. Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary |
Printable version | Contact | Site map |