Strona główna | English English
Attached
Powrót | Poprzedni | Następny

Komputeryzujemy się [4/88]

Kiedy przed dwoma laty otwieraliśmy tę rubrykę, co druga przynajmniej informacja w polskiej prasie dotycząca komputerów nawiązywała do XXI stulecia. Jeżeli np. w jakiejś kasie kolejowej zamierzano uruchomić drukarkę, wówczas miejscowa gazeta tytułowała wiadomość na ten temat “Dworzec na miarę XXI wieku”, chociaż pociągi nadal się spóźniały, w bufecie stacyjnym wciąż nie było nic do zjedzenia, a toalety na owym dworcu przyszłości pozostawały kompromitująco brudne.

Jeżeli w Pacanowie rzemieślnik złożył mikrokomputer z importowanych części, można było mieć pewność, że tytuł w gazecie donoszącej o tym wielkim wydarzeniu będzie brzmiał: “Czy Pacanów stanie się polską Krzemową Doliną?”

Notatka o komputerze gromadzącym dane o pacjentach w ośrodku zdrowia ukazywała się pod tytułem “Komputer lekarzem”, a o komputerze używanym do księgowości w kombinacie budowlanym – pod tytułem “Domy z komputera”.

Tylko dwa lata minęły, a tego rodzaju tytuły i tego rodzaju ton prawie całkiem z naszej prasy zniknęły. Prasa pisze o komputeryzacji mądrzej lub głupiej, aprobująco lub krytycznie – ale nieporównanie mniej naiwnie.

No cóż – naprawdę komputeryzujemy się...

* * *

J. Machejek w artykule zamieszczonym w łódzkim “Głosie Robotniczym” twierdzi, że komputeryzacja kraju wchodzi w swój trzeci etap. Pierwszy nastąpił, gdy zniesiono cło na sprowadzany z zagranicy sprzęt. Zaczęło napływać go od tej chwili mnóstwo, używany był jednak głównie jako instrument indywidualnego nauczania informatyki i systemów komputerowych, urządzenie pozwalające rysować na ekranie monitora i wyczarować ciekawe efekty muzyczne oraz jako przedmiot zabawy i rozrywki, dzięki ogromnej liczbie gier komputerowych.

Tamte – dość odległe – czasy doprowadziły do tego, że w wielu przedsiębiorstwach i biurach powstały jednostki przetwarzania danych. Jednostki czasami wyposażone w... trzy mikrokomputery Spectrum (...) Te małe zabawki szybko jednak zostały wyparte przez dalekowschodnie klony IBM, które zdominowały rynek komputerów profesjonalnych. I to już właśnie można traktować jako drugi etap komputeryzowania kraju. Wybór sprzętu zaczął być ogromny, większość poważnych sprzedawców poza samymi maszynami proponować zaczęło także tworzenie systemów według potrzeb odbiorcy, wraz ze specjalistycznym oprogramowaniem. Powszechne stało się udzielanie gwarancji na produkowany niekoniecznie przez siebie sprzęt...

W nadchodzącym trzecim etapie szczebel centralny musi zdecydować się na udział w komputeryzacji. Udział aktywny: trzeba wreszcie wprowadzić komputery do szkół, chociaż średnich i wyższych (...), trzeba stworzyć podstawy i możliwości korzystania z łączenia komputerów liniami telekomunikacyjnymi, gdyż nadal najbardziej zinformatyzowany zakład nie może skontaktować się z kooperantami inaczej niż telefonicznie.

* * *

Czy w warunkach oficjalnie podawanej dwudziestoprocentowej inflacji może cokolwiek stanieć? Okazuje się, że tak i co więcej, jest to towar, który produkuje się w Polsce w śladowych ilościach (...) – W pewnym momencie poczuliśmy się jak na Zachodzie – powiedział “Kurierowi Podlaskiemu” Wojciech Żukowski z białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego. – Zaczęli do nas przyjeżdżać przedstawiciele firm z Warszawy, Puław, Gdańska. Mogliśmy wybierać sprzedawców, targować się o cenę i warunki dostaw komputerów.

Filia oblicza, że za 50 mln zł, które miała na zakup sprzętu, rok wcześniej mogłaby kupić 9-10 komputerów IBM. Obecnie kupiła ich 17.

* * *

Bydgoski “Dziennik Wieczorny” pisze o komputeryzacji w “Celulozie” w Świeciu: Komputer niby zwolnił trzy panie fakturzystki, ale firma ich zwolnić nie może, bo są one potrzebne do... cięcia papieru do komputera. Twierdzą, że mają więcej pracy niż z fakturowaniem.

* * *

“Kurierowi Polskiemu” poskarżył się dyrektor ds. technicznych “Mery-Elzab” z Zabrza:

Moglibyśmy produkować znacznie więcej minikomputerów niż obecnie. Mamy nawet wolne moce produkcyjne. Niestety, na nasze komputery nie ma zbytu. Wynika to z ogromnej konkurencji na rynku krajowym oraz MODY NA WYROBY FIRM ZACHODNICH (podkr. nasze). Dlatego zmuszeni jesteśmy do przerwania prac nad rozwojem rodziny Meritum, mimo że przecież nie mamy się czego wstydzić.

KAPRYSY MODY są rzeczywiście nieobliczalne. Nikt nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego raz podobają, się powszechnie spódniczki długie, a raz mini, raz teczki – aktówki, a raz plecaki. Więc widocznie na tej samej zasadzie musimy przyjąć jako rzecz całkiem niezrozumiałą, że większe powodzenie od Meritum ma np. takie Atari. Tak samo jak zupełnie nie wiemy, dlaczego na świecie jest moda na samochody japońskie, a nie na naszego małego fiata...

* * *

Ta sama “Mera” z Zabrza wchodzi w spółkę – o czym informuje “Gazeta Krakowska” – z firmą brytyjską International Computers Limited (przy współpracy z ICL powstał przed laty komputer Odra). Spółka ma nazywać się FURNEL, a obok “Mery-Elzab” znalazły się w niej Okręgowy Zarząd Lasów Państwowych z Białegostoku, Przedsiębiorstwo Przemysłu Drzewnego z Hajnówki, Zakłady Płyt Wiórowych z Jasła, Krakowskie Fabryki Mebli i jeszcze parę zakładów z tej branży, z komputerami nic nie mające wspólnego. Wspólnicy bowiem postanowili zarabiać nie tylko na elektronice, ale także na meblach.

Dla Polaka, wychowanego w szacunku dla czystości branżowej takie zestawienie jest szokujące. Komputer to komputer, a wersalka to wersalka. Kapitał płynie jednak tam, gdzie widzi zysk, nie troszcząc się o podziały resortowe. Już – szczęśliwie dla wspólników – nie istniejące, bo pewnie by się “organy założycielskie” nigdy nie zgodziły na taki bałagan. Chociaż nikomu to nie szkodzi, jeśli uda się tartakowi w Hajnówce dorabiać na elektronice z Zabrza, a “Merze” bogacić także na płytach wiórowych z Jasła.

* * *

Koncern zrzeszający polską elektronikę – spółka “Elpol” – już oficjalnie istnieje (od 1 grudnia ub.r.), ale kilka wielkich zakładów odmówiło przystąpienia. “Express Wieczorny” zapytał przedstawicieli rad pracowniczych tych zakładów o uzasadnienie odmowy. Oto fragmenty odpowiedzi:

Umowa zawiązująca spółkę określa dość precyzyjnie kompetencje zarządu, a bardzo mgliście uprawnienia wspólników. Kryje się w tym groźba utraty samodzielności przedsiębiorstwa, które będzie musiało podporządkować się planom i decyzjom zarządu, dotyczącym nawet wielkości i rodzaju produkcji. Ponadto wspólnicy są więźniami spółki, bo bez jej zgody nie można wycofać się z przedsięwzięcia. (“Cemi”).

Spółkę stać na dużo mniej niż deklaruje. Sam program spółki jest zbyt ogólnikowy – zakłada duży kredyt zaufania dla zespołu decyzyjnego. A my po latach doświadczeń – działalności zjednoczeń, a potem zrzeszeń – takiego kredytu nie możemy już udzielić. (“Polkolor”).

“Elpol” nie uzdrowi elektroniki (...) Wiele zakładów zaraz potraktowało tę spółkę jako ratunek przed bankructwem i konkurencją, licząc na pomoc finansową. Jest to organizacja wygodna dla tych, którzy boją się samodzielnie myśleć. (Warszawskie Zakłady Telewizyjne).

Nasz zakład jest już udziałowcem różnych spółek, także z kapitałem zagranicznym – są to przedsięwzięcia czysto gospodarcze, gdzie liczą się interesy i zyski. Tylko takie struktury nas interesują, a nie spółka, która ma przede wszystkim ambicje administrowania dużą branżą. (“Elwro” Wrocław).

* * *

“Echo Krakowa” opisuje, jak powstaje rachunek telefoniczny “z komputera”. Fotograf wykonuje zdjęcie szafki z licznikami telefonicznymi. Po wywołaniu zdjęcie wędruje do sali przygotowania danych, a tam zostaje odczytane i przepisane na klawiaturze komputera, który następnie oblicza należność abonenta. Jeżeli przy tym przepisywaniu zdarzy się błąd, wściekamy się odbierając rachunek – KOMPUTER znów się pomylił...

J.R.

Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 4/88 (25), str. 8-9



  Poprzedni | Następny
Strona dodana 3 lutego 2003 roku.

Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary
Wersja do druku | Kontakt | Mapa serwisu