Strona główna | English | |
Powrót | Poprzedni | Następny |
Komputeryzujemy się [8/88] Do odważnych świat należy. “Gazeta Krakowska” przynosi taką oto zaskakującą informację: “Sykomat”, jednostka gospodarki uspołecznionej działająca na zasadach spółki z o.o., zamierza uruchomić kolejną spółkę, tym razem zagraniczną i z siedzibą w Singapurze, a następnie założyć własną fabrykę... na Tajwanie. “– Dlaczego właśnie tam? To kwestia łatwego znalezienia siły roboczej, podatków, a także rozwiązania problemów związanych z embargiem na bardziej zaawansowane technologie” – wyjaśnia prezes spółki “Sykomat” dr inż. Czesław Syć. – “W Polsce natomiast chcemy uruchomić biuro projektowe. Według przygotowanych w nim projektów będziemy montować komputery na Tajwanie.” * * * Nawiązując do głośnej przed dwoma laty “afery komputerowej” w Krakowie (student-Argentyńczyk przy pomocy kilku obywateli polskich handlował bez wymaganych zezwoleń sprowadzanym przez siebie z Zachodu sprzętem komputerowym) Roman Graczyk pisze w “Tygodniku Powszechnym”: “W tej aferze złamano pewną ilość przepisów kodeksu karnego, ustawy karno-skarbowej, prawa dewizowego, przepisów podatkowych. To na pewno źle. Ale czy gdyby ich nie złamano, możliwe byłoby sprowadzenie tych komputerów do kraju? Czy sprowadzający mógłby dobrze zarobić? Argentyńczyk miał spory kapitał. Chciał go szybko zainwestować, poprawnie reagując na rynkowe sygnały. Właściwie wszystko co od tej pory robił, było niezgodne z prawem. W myśl obowiązujących u nas przepisów nie miał on, jako tzw. osoba zagraniczna, prawa do jakichkolwiek rozliczeń handlowych z obywatelami polskimi. Podobnie w kolizję z prawem wchodzili obywatele polscy, którzy dokonywali takich rozliczeń z Argentyńczykiem. (...) Załóżmy, że nasz przedsiębiorca ma polskie obywatelstwo i dostał “twarde” pieniądze od bardzo bogatego wujka z Ameryki. Wówczas może je wpłacić na konto A (pod warunkiem, że dysponuje deklaracją dewizową z granicy), postarać się o paszport, wyjąć pieniądze z banku (nie zapominając przy tym o zaświadczeniu dewizowym), wywieźć je za granicę, kupić komputery, przywieźć je do kraju zgłaszając wwożony towar na granicy, następnie – już w miejscu zamieszkania – udowodnić, że kupił je za własne, legalne pieniądze i wreszcie komputery sprzedać. Ale tutaj dopiero zaczęłyby się prawdziwe kłopoty. Wtedy bowiem wkroczyłby urząd skarbowy. Obliczenie, które chcę przedstawić, robi wrażenie absurdalnego, ale obliczeń na takich zasadach dokonuje się przecież w urzędach skarbowych. Student miał 100 tys. dolarów, które zainwestował w sprzęt komputerowy. Sprzęt ten mógłby dziś sprzedać za 350 mln zł. Urząd skarbowy obliczyłby jego dochody w sposób wielce oryginalny odejmując od tej kwoty koszt inwestycji licząc po 320 zł za dolara, a więc zgodnie z urzędowym jego kursem, zamiast po 1300 zł, czyli zgodnie z kursem realnym w PRL. A zatem tak liczony dochód studenta wynosiłby 318 min zł zamiast 220 mln zł. I od tak wyliczonego dochodu potrącono by mu 85 proc. podatku dochodowego. Śmieszne, prawda? Pozostaje tylko pytanie: kto się będzie bawił w taki sposób zarabiania.” Uprzedzając narzucającą się w tym miejscu uwagę, że jednak bardzo wielu jest tych, którzy “bawią się w taki sposób zarabiania” i dobrze na tym wychodzą, autor stwierdza: “Naturalnie i w tym prawie są pewne luki, które można wykorzystać na swoją korzyść. Ale właśnie są to luki i żeby wyjść na swoje, trzeba kombinować. A wydawać by się mogło, że prawo powinno pozwalać dorabiać się człowiekowi, tak przy tym sterując jego zachowaniami ekonomicznymi, by państwo coś z tego miało.” * * * “Najpoważniejsze uszkodzenia zdarzają się 3,5-calowym stacjom dysków Compacta” – powiedział “Trybunie Robotniczej” przedstawiciel serwisu technicznego, zajmującego się naprawami gwarancyjnymi sprzętu komputerowego sprzedawanego przez sklepy Przedsiębiorstwa Zaopatrzenia Górniczego na Śląsku. – “Producent zakłada, że głowica przesuwać się będzie nad dyskietką na poduszce powietrznej grubości ok. 1 mikrona. ZAPYLENIE W NASZYM REGIONIE powoduje, że jej powierzchnia pokrywa się stopniowo warstwą tłustego pyłu. Przy precyzji mechanizmu dyskietek stacja przestaje je czytać. SĄ ZA DOKŁADNE NA NASZE WARUNKI.” Jedna z niedostrzeganych dotychczas przewag człowieka nad komputerem polega na tym, że człowiek jakoś w tym zapyleniu jednak funkcjonuje... * * * Dlaczego nie można wprowadzić skomputeryzowanych systemów pomiarów w obrocie rolnym, wyjaśnia logicznie “Zielony Sztandar”: “... Bo komputer nie ma serca (...) Bez serca może okazać się zgoła nieprzydatny. Będzie ważył, mierzył, oceniał, klasyfikował sprawnie, ale także sprawiedliwie. Rzetelnie poda tłuszcz w mleku, klasę wieprzka, procent zanieczyszczenia w burakach, wodę w kiełbasie (...) Jaka to byłaby klęska w mleczarniach, rewolucja w cukrowniach i przetwórniach mięsnych! Nie tak dawno znajomy procent-mistrz mówił, że jeśli w czasie kampanii nie zarobi miliona, to nie ma się co paprać. Z czego żyliby ci, którzy kradną i ci, którzy ich pilnują? Złodziejstwo, oszustwo, szwagrostwo, kumoterstwo – to wszystko ludzkie uczucia, z serca płynące. Także na drodze do socjalizmu, bo to jest ustrój dla człowieka. Mówią, że wszystko ma swój koniec. Zgoda, ale kawałek kiełbasy ma dwa końce, a okradanie chłopów w ogóle nie ma końca.” * * * W artykule “Co miłośnik informatyki czytać powinien” omawia Piotr Lipkę w “Głosie Wybrzeża” wielkonakładowe pisma poświęcone tematyce mikrokomputerowej. Jest ich obecnie w Polsce pięć: “IKS” (Informatyka – Komputery – Systemy) ukazujący się przy przeznaczonym dla wojska dzienniku “Żołnierz Wolności”, “Informik” – do niedawna stanowiący integralna część “Młodego Technika”, dziś już samodzielny tytuł, “Mikroklan” adresowany do użytkowników mikrokomputerów profesjonalnych, wychodzący w nakładzie ok. 70 tys. egzemplarzy, wreszcie “Bajtek” i “Komputer” o nakładach 150-tysięcznych (nawiasem mówiąc, naszemu miesięcznikowi dostało się kilka pochwał, w tym i taka, że “pośród polskich pism poświęconych tej dziedzinie najlepiej mu się udaje połączyć szeroki odbiór z kompetencjami i rzetelnością publicystyczną”). Prócz samodzielnych pism istnieje znaczna liczba ukazujących się regularnie stałych działów i rubryk poświęconych mikrokomputerom w tygodnikach i dziennikach. A cały ten wielesettysięczny rynek piśmienniczo-czytelniczy powstał i rozwinął się w ciągu paru lat zaledwie... * * * Łódzki “Polmozbyt” zamierza ewidencjonować za pomocą komputera wszystkie powierzone mu naprawy samochodów wraz z nazwiskami wykonawców tych usług. “Komputer zapamięta niesolidne naprawy” – wyraża radość “Express Ilustrowany”, dodając iż program wykrycia i zdemaskowania nieuczciwych i leniwych mechaników zrealizowany zostanie “przy wspóhidziale naukowców z PAN.” * * * W “Życiu Gospodarczym” Janusz Ostaszewski przytacza (za “Biuletynem” Polskiego Towarzystwa Informatycznego) ogłoszenie prasowe: ośrodek informatyki Ministerstwa Budownictwa zatrudni dwie emerytki do prowadzenia kasy oraz... obliczania wynagrodzenia pracowników umysłowych. Co dwie głowy, to nie jedna. Co dwie emerytki, to nie jeden komputer.
Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 8/88 (29), str. 6 | |
Poprzedni | Następny |
Strona dodana 3 lutego 2003 roku. Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary |
Wersja do druku | Kontakt | Mapa serwisu |