Strona główna | English English
Attached
Powrót | Poprzedni | Następny

Komputeryzujemy się [6/89]

Na rynku komputerowym coraz tłoczniej i rotacja duża. Wiadomo, im tłoczniej, im więcej firm, tym większa możliwość – jak to w tłumie – że znajdą się wśród nich kombinatorzy, hochsztaplerzy, geszefciarze i amatorzy łatwego zarobku. Jak się działa na tym rynku? Sposobów jest wiele. Oto kilka przykładów.

Fragment artykułu zamieszczonego w tygodniku “Polityka”.

“W 1987 roku w miesięczniku “Komputer” ukazało się całostronicowe kolorowe ogłoszenie: holenderska firma KOLGAR oferowała komputery. Od lutego 1988 roku sześćdziesiąt osób, które wpłaciły 600 do 2 tysięcy dolarów czeka na ten drogocenny sprzęt. A firma? Zginęła. Przy ul. Bełdan 1 w Warszawie, gdzie w wynajętym mieszkaniu mieściło się jej “przedstawicielstwo” – nie ma nikogo od października 1988 roku. Ludzie piszą więc do ambasad, do prokuratury, ale brak odpowiedzi. Cisza. Nikt nie odpowiada też na listy wysłane do siedziby firmy na przedmieściach Amsterdamu. Jej właściciel M. Kolo, który ma ponoć paszport konsularny PRL – tylko tyle udało się dowiedzieć wykiwanym klientom o człowieku, któremu powierzyli swoje pieniądze – przepadł. Żadna z tych osób nie spisała z firmą Kolgar żadnej umowy.”

To też sposób. Dajemy ogłoszenie. Ceny atrakcyjne. Kilka pierwszych zamówień realizujemy. Wręczamy czek na 1000 dolarów na odpowiedni fundusz, np. pomocy dzieciom i to najlepiej na tle szklanej klatki “Teleexpressu”. Pieniądze i tak z kieszeni klienta, a reklama na całą Polskę. Zbieramy forsę od pozostałych. Gdy mamy około 200 tysięcy zielonych, znikamy.

* * *

Interes możemy zrobić nie tylko na komputerach. Jeśli ktoś ma komputer, to musi kupić program i coś niecoś o tym poczytać.

“Gazeta Poznańska” z wielkim zachwytem przedstawia taki przypadek.

“(...) złotą żyłę, jeżeli chodzi o literaturę informatyczną już jakieś trzy lata temu odkryła katowicka firma “PRO-INFO”, która (...) weszła bardzo ekspansywnie na nasz rynek zarówno z literaturą amatorską, jak i profesjonalną. Ludziom z “PRO-INFO” udało się w tym czasie zorganizować wiele wystaw połączonych ze sprzedażą swych propozycji w najważniejszych ośrodkach naukowych i przemysłowych kraju. Trzeba przyznać, że nie najlepsze edytorsko i dość drogie pozycje z dziedziny informatyki zarówno tłumaczone, jak i w języku angielskim rozchodziły się jak świeże bułeczki – taki był wówczas głód informacji o informatyce. Zyskawszy tak wielkie powodzenie “PRO-INFO” szybko rozszerzyła krąg swych zainteresowań poza samą literaturę i zajęła się również promocją oraz sprzedażą standardowych – i to w najnowszych wersjach – programów i systemów mikrokomputerowych. (...) I jak to mówią apetyt rośnie w miarę jedzenia, nic więc dziwnego, że ludzie z “PRO-INFO” myślą dziś już o czymś więcej (...), a trzeba przyznać, że pomysły są bardzo ambitne.”

Dużo nam nie trzeba, kserograf może być używany, trochę “załatwionej” obcojęzycznej literatury i tłuczemy ją “żywcem”, a dla tych co “nie władają językiem” wydajemy polską wersję opracowaną przez znajomego studenta anglistyki. A to, że sprzedajemy czyjeś prace bez jego zgody i wiedzy, cóż szkodzi? Jak mnie złapiesz, to co mi zrobisz? Do tego jeszcze “najnowsze wersje programów” za godziwą cenę plus koszt nośnika. To, że są to nielegalne kopie nic nie szkodzi. Zbijamy szmal, a w prasie zostaniemy pochwaleni jako człowiek przedsiębiorczy i z bardzo dobrymi, ambitnymi pomysłami.

* * *

Wrocławskie “Słowo Polskie” informuje o ostatnich posunięciach Zakładów Elektronicznych “Elwro”.

“W elektronice liczy się dziś nie tylko ilość, lecz przede wszystkim nowoczesność produkcji. I pod tym względem załoga wrocławskiej fabryki odnotowuje ostatnio istotny postęp. W ubiegłym roku opanowała ona właśnie technologię wytwarzania mikrokomputerów, zarówno profesjonalnych – “Elwro 801 AT” – jak i edukacyjnych “Juniorów”. Te ostatnie, wobec ograniczonych możliwości finansowych szkolnictwa, zostały zmodernizowane z myślą o zastosowaniu ich jako mikrokomputerów domowych, osobistych. Decyzja taka podyktowana została zarówno koniecznością lepszego zaspokojenia potrzeb rynku, jak i możliwościami wytwórczymi fabryki. (...) Szansą dalszego rozwoju naszego przedsiębiorstwa – podkreśla dyrektor Chełchowski – stały się spółki. Dzięki łączeniu się z innymi jednostkami gospodarczymi w znacznym stopniu zwiększamy nasze możliwości, zarówno w dziedzinie postępu technicznego, rozwoju produkcji sprzętu, jak i zastosowań. (...) Staramy się wchodzić w związki z placówkami naukowymi, jednostkami produkcyjnymi i handlowymi – podkreśla pełnomocnik dyrektora do spraw spółek Bogdan Safader – nie tylko po to, by rozszerzyć możliwości dostawcze, lecz i zapewnić sobie zbyt. Ten ostatni cel realizujemy m. in. przez bezpośrednią współpracę z bankami. Upowszechnianie w bankowości systemów informatycznych zwiększy bowiem zapotrzebowanie na nasze wyroby.”

To, że o Zakładach Elektronicznych “Elwro” wrocławskie gazety piszą dobrze, wiemy nie od dziś.

“Nowoczesne” wyroby “Elwro” znamy. Widać, moda na spółki nie ominęła też tych szacownych zakładów. To nic z tego nie wynika. Wszystko to znamy, wszystko to było. Czekamy na wyroby nowoczesne i niezawodne. Jakość to jest to.

* * *

“Kurier Spółdzielczy” zamieszcza informacje pt. “Komputer dla młodzieży” o działalności jednej ze spółdzielni.

“Tadeusz Hassa, główny specjalista do spraw informatyki Spółdzielni Pracy Absolwentów Szkół Wyższych “Elmechem” mówi, że sprzedaż i pośrednictwo w sprzedaży sprzętu komputerowego to coś nowego w dotychczasowych działaniach studenckiej spółdzielczości pracy. Ale trzeba rozwiać mity. Na pośrednictwie wcale się dużo nie zarabia – pod warunkiem, że marża jest uczciwa. Poza tym sprawa pośrednictwa nie jest jeszcze w “Elmechemie” do końca dopięta, są pewne problemy prawne. To, co obecnie robimy dla naszego austriackiego kontrahenta – firmy Future Technologie jest formą pośrednictwa, ale zupełnie inną od znanych dotychczas w Polsce – powiada Tadeusz Hassa. Nie kojarzymy kontrahentów z dostawcami pobierając za to marżę. W naszych kontaktach w grę wchodzi drugi obszar płatniczy i teoretycznie my nie pobieramy marży, klient wpłaca dewizy na konto Future Technologie. Co, ile i jak na tym korzysta “Elmechem”, jest to kwestia umowy, której tajniki kierownictwo obu firm zachowuje dla siebie. Na pewno nikt na tym nie traci. (...) Na razie nie handlujemy jeszcze oprogramowaniem – mówi Tadeusz Hassa, chociaż to podstawowe, standardowe zapewniamy, aby odbiorca mógł zobaczyć jak funkcjonuje jego komputer. (...) Krajowy rynek komputerowy jest bardzo młody i roi się od firm prowadzących fałszywą reklamę. Gwarancja, którą dajemy na rok, jest również formą reklamy. A fałszywa reklama na Zachodzie jest ścigana prawem. Wiele firm ogłasza się oferując do sprzedaży sprzęt, którego faktycznie nie posiada. (...) Niektóre udzielają dłuższych gwarancji chociażby ze względu na długi okres oczekiwania na wymianę uszkodzonych urządzeń (...) “Elmechem” jest firmą młodą, jeszcze bez tradycji. Z usług spółdzielni korzystają również młodzi ludzie, m.in. absolwenci elektroniki, zarządzania. Można spytać: kupujący to młodzi ludzie, kogo oni reprezentują? Okazuje się, że najpoważniejsi kontrahenci reprezentują duże zakłady pracy. (...) Nad każdą taką ofertą trzeba poważnie się zastanowić, czasem coś zasugerować. Bywa i tak, że z zamówienia widać, iż formułowali je kompletni laicy. (...) Takim kontrahentom sugeruje się, jak powinno wyglądać wykorzystanie urządzenia, a więc wybór komputera.”

Ponieważ trzeba “rozwiać mity” odczytujemy dokładnie tekst i informujemy, że trzeba to między bajki włożyć.

Oto przykład wspaniałej firmy, która nie ma się czego wstydzić, bo wszystko robi najlepiej i nie uprawia “fałszywej reklamy”. Nie pobiera nawet marży. Drodzy Czytelnicy, to następne zjawisko – “dobry” tekst w prasie o tym, że jesteśmy naj... i wszystko mamy naj..., a inni..., inni są do kitu. I jeszcze jedno, gdzie jest ten komputer dla młodzieży.

* * *

Na zakończenie krótka notatka ze “Słowa Polskiego”.

“Nie maleje zainteresowanie propozycjami Ośrodka Usług Komputerowych “Mikrozet” – ZETO we Wrocławiu (...) w ośrodku tym można się zetknąć ze wszystkimi nowościami na rynku gier komputerowych. Obecnie preferowane są te na Commodore 64, Atari przynajmniej w ZETO, przestało istnieć. W zamian miłośnikom mikrokomputerów zaproponowano Commodore Amiga 500. Propozycja to niezła (...) emulator pozwala wykorzystać wszystkie programy C 64. Pewne perturbacje sprawia nośnik. Amigę wyposażono w stację dysków na małe 3,5-calowe dyskietki. Jednak i z tym w ZETO sobie poradzono. Do kopiowania niezbędne są dwie stacje 1541 (5,25 cala) i 1581 (3,5 cala). Zainteresowanie Amigą jest duże (...) na razie na rynku krąży ok. 1000 różnych propozycji programowych (...) Na razie w Ośrodku Usług Komputerowych ZETO kompletuje się oprogramowanie na grafikę i animację komputerową.”

Nareszcie wiemy po co powołano ośrodki ZETO i co jest grane w polskiej informatyce. Zawsze to przyjemnie pobawić się w pracy na takim sprzęcie jak Amiga i to oficjalnie. Ciekawe jak przebiega “kompletowanie oprogramowania” – pewnie ZETO kupuje je od oficjalnych dystrybutorów za twardą walutę? Do czego służą te “wszystkie nowości na rynku gier komputerowych”? Na czym polegają “propozycje” “Mikrozetu”, które wymagają kopiowania programów? Nie oczekujemy odpowiedzi na te pytania.

Mamy nadzieję, że na naszym komputerowym rynku te zjawiska są odosobnione i marginalne.

(K.M.)

Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 6/89 (39), str. 13



  Poprzedni | Następny
Strona dodana 30 marca 2003 roku.

Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary
Wersja do druku | Kontakt | Mapa serwisu