![]() | Strona g³ówna | ![]() |
![]() |
|
![]() |
|
![]() ![]() |
Klikn±æ, tupn±æ i dwumlasn±æ Telewizja pokaza³a kiedy¶ znakomit± humoreskê Czechowa “O szkodliwo¶ci palenia tytoniu”. G³ówny bohater, przezabawnie grany przez Bronis³awa Pawlika, przyje¿d¿a do ma³ego, zapyzia³ego, rosyjskiego miasteczka, gdzie ma wyg³osiæ prelekcjê na zadany w tytule temat. Po krótkiej chwili odbiega jak±¶ dygresj± od tej¿e szkodliwo¶ci i zaczyna mówiæ o czym¶ zupe³nie innym. Kolejne dygresje coraz bardziej oddalaj± go od tematu, a¿ wreszcie przechodzi do sprawy, która ca³y czas nurtuje go gdzie¶ w tle – w³asnego nieudanego ¿ycia, nudnej, brzydkiej i gderliwej ¿ony, k³opotów finansowych i wszelakich innych trosk. Dopiero pod koniec przypomina sobie, o czym w³a¶ciwie mia³ mówiæ i koñczy “prelekcjê” stwierdzeniem, ¿e tytoniu nie nale¿y paliæ w ogóle. Ta ¶mieszno-smutna opowiastka przypomnia³a mi siê, gdy w warszawskiej ksiêgarni “Elektronika” kupi³em ostatnio podrêcznik J. Bieleckiego do wersji 5.1 edytora WordPerfect. Poniewa¿ jako wspó³redaktor esperanckojêzycznego periodyku drukujê teksty w tym osobliwym jêzyku w³a¶nie przy u¿yciu WP, a gros jego funkcji poznawa³em pospolit± w ¶wiatku komputerowych “kopistów” (przyznajê ze skruch±) metod± pilnego czytania WordPerfectowego helpu i stopniowego obmacywania programu, uzna³em natychmiast ksi±¿kê za co¶ nies³ychanie dla mnie przydatnego, co pozwoli wreszcie “domacaæ” do koñca nie rozpoznane jeszcze funkcje. Podrêcznik otwiera³em ju¿ niemal w progu, zdejmuj±c jednocze¶nie p³aszcz, stawiaj±c czajnik z wod± na gazie i wyjmuj±c jedzenie dla kota, gdy nagle na jednej z pierwszych stron zobaczy³em rzecz, która zafrapowa³a mnie do tego stopnia, ¿e jak ten nieszczêsny prelegent wpad³em w ci±g odrywaj±cych mnie od problemu makroinstrukcji dygresji. Otó¿ dowiedzia³em siê, ¿e czynno¶æ polegaj±ca na jednokrotnym naci¶niêciu przycisku myszki nazywana jest “mla¶niêciem”, za¶ pochodne od niej rzeczowniki konsekwentnie przybieraj± postaæ “mlask” i, horrendum, “dwumlask”! Nie wiem, czy to niezamierzony primaaprilisowy ¿art Jana Bieleckiego (podrêcznik ukaza³ siê na pocz±tku kwietnia), czy powa¿na propozycja, ale uzna³em, ¿e problem wart jest zastanowienia. Siêgn±³em natychmiast do wielkiego s³ownika angielskiego J. Stanis³awskiego i stwierdzi³em, ¿e onomatopeiczny nieco czasownik “to click” oznacza przede wszystkim “trzaskaæ, klekotaæ”, a potem tak¿e i “mlaskaæ”. Trzeba lojalnie przyznaæ, ¿e problem cywilizowanego okre¶lenia wspó³¿ycia z komputerowym gryzoniem nie zosta³ do tej pory zadowalaj±co rozwi±zany i spotykamy siê tutaj z kilkoma propozycjami, spo¶ród których wymieniæ trzeba przede wszystkim “tupniêcie”, “trza¶niecie” i “klikniêcie”. To ostatnie jest czystym zapo¿yczeniem z jêzyka angielskiego, podczas gdy dwa pierwsze usi³uj± sprostaæ wymaganiom jêzykowych purystów, pohukuj±cych zwykle na wszelkie “importowane” okre¶lenia. Nie trzeba chyba nikomu udowadniaæ, ¿e stosowany potocznie ¿argon komputerowy (u¿ywany równie¿ i w naszej redakcji) roi siê od zapo¿yczeñ w rodzaju “fajl”, “drajw”, “drajwer”, “fonty”, “klikn±æ”, “zeskanowaæ”, “zeskrinowaæ”, “zzipowaæ”, “defoltowy”, “lufcik”, czy “³indo³sy”. Celowo podajê tutaj brzmienie fonetyczne, choæ niektóre z tych okre¶leñ nawet w formie pisemnej przybieraj± tak± w³a¶nie postaæ. ¦miem podejrzewaæ, aczkolwiek nie jest to poparte gruntownymi badaniami, ¿e ¶rodowisko komputerowe pos³uguje siê przede wszystkim zapo¿yczeniami, poczynaj±c od u¶wiêconej ju¿ od dawna formy “komputer”, która szczê¶liwie nie zosta³a nigdy zast±piona okre¶leniem “rachowad³o”, czy “licznik”, a co najwy¿ej przyjmuje w wy¿szych sferach bardziej dystyngowan± formê “kompiuter”, ani nawet, dziêki Bogu, eleganckim s³ówkiem “ordynator” (z francuskiego ordinateur), choæ wyraz ten, zgodnie z jego ³aciñsk± proweniencj±, lepiej oddaje istotê funkcji komputera.
Na Zachodzie stosuje siê dowcipn± metodê wyznaczania chodników biegn±cych przez trawniki. Zak³ada siê trawnik, obserwuje, w których miejscach ludzie najbardziej wydeptuj± ¶cie¿ki i w tym miejscu k³adzie siê p³yty. Czyli po prostu sankcjonuje siê ¶cie¿kowy zwyczaj chodnikowym przepisem. Tak chyba powinno byæ i w przypadku polskiej terminologii komputerowej, która zmierza ku coraz wyra¼niejszej internacjonalizacji. Wprawdzie autorzy s³owników asekuruj± siê podawaniem wszystkich najczê¶ciej spotykanych form, ale ¿ycie ma to do siebie, ¿e zgodnie z zasad± ekonomii wymusza rozwi±zania najprostsze i najwygodniejsze. A takimi s± mniej czy bardziej bezpo¶rednie zapo¿yczenia jêzykowe. Niemcy pozbawili kiedy¶ swój jêzyk grecko-³aciñskiego internacjonalizmu, wymuszaj±c dekretami (by³o to jeszcze w czasach, gdy dekrety by³y szanowane, a i naród jest jakby bardziej zdyscyplinowany od innych) “germanizacjê” s³ownictwa. I chyba zrobili sobie krzywdê, bo kto teraz domy¶li siê, ¿e Eingabetaste to po prostu Enter, a Rückschritt to Backspace. Internacjonalizacja jest korzystnym procesem, szczególnie w przypadku s³ownictwa fachowego, funkcjonuj±cego w ¶wiatowym obiegu. Warto w tym miejscu wspomnieæ o pewnej miêdzynarodowej organizacji, za³o¿onej w 1984 roku przez warszawskiego pisarza, dziennikarza i t³umacza Zygmunta Stoberskiego, nosz±cej nazwê “Miêdzynarodowa Organizacja Unifikacji Neologizmów Terminologicznych”. Naczeln± zasad± tego cia³a, skupiaj±cego profesjonalnych lingwistów z kilkudziesiêciu krajów, jest upowszechnianie fachowych terminów w jak najwiêkszym zakresie w ich postaci pierwotnej, a wiêc w formie bezpo¶rednich zapo¿yczeñ z jêzyka orygina³u, modyfikowanych jedynie przez obowi±zuj±ce w konkretnym kraju zasady gramatyki i ortografii. Szczególny nacisk po³o¿ony jest oczywi¶cie na grecko-³aciñskie rdzenie wyrazowe, dominuj±ce w nazewnictwie naukowym. O pracach MOUNT przeczytaæ mo¿na w ukazuj±cym siê w Warszawie periodyku “Neoterm”. Przyjête w niej zasady, z którymi zreszt± w pe³ni siê zgadzam, preferuj± wiêc terminologiê komputerow± opart± zasadniczo o jêzyk orygina³u, którym jest przede wszystkim angielski (i amerykañski). Nie od rzeczy bêdzie równie¿ wzmianka o miêdzynarodowym jêzyku Interlingua (dos³. miêdzyjêzyk), który skonstruowany zosta³ (a w³a¶ciwie wyekstrahowany) przez grupê zachodnich lingwistów w³a¶nie w celu wykorzystania le¿±cego u podstaw jêzyków zachodnich ogromnego wspólnego zasobu s³ownictwa grecko-³aciñskiego pochodzenia (w warstwie leksykalnej angielski jest a¿ w 70% jêzykiem romañskim!), a który dziêki analogicznej zasadzie pos³ugiwania siê s³ownictwem miêdzynarodowym zrozumia³y jest bezpo¶rednio przez setki milionów osób mówi±cych najbardziej przecie¿ rozpowszechnionymi na ¶wiecie jêzykami. Interlingua, która, nawiasem mówi±c, jest jednym z jêzyków wykorzystywanych przez MOUNT, wydaje siê byæ szczególnie przydatna dla komunikacji w sferze nauki i techniki. Koñcz±c ju¿, ostatnim klikniêciem myszki w moim licencjonowanym Pelikanie zapisujê na dysku sw± filipikê skierowan± przeciw rubasznemu “dwumlaskowi”. A tytoniu nie nale¿y paliæ w ogóle.
¬ród³o: “Enter,” | |
![]() |
Strona dodana 5 sierpnia 2003 roku. Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary |
Wersja do druku | Kontakt | Mapa serwisu |