Strona główna | English | |
Powrót | Następny |
Dlaczego w języku polskim nie można mówić i pisać breakpoint, debugging, interface...? Pytanie zawarte w tytule powstało w związku z wyraźną tendencją specjalistów (informatyków i elektroników) do posługiwania się nazewnictwem angielskim, nawet w języku polskim. Argumenty przytaczane dla uzasadnienia tego stanowiska są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze – uważa się, że używanie nazw angielskich przez specjalistów jest warunkiem wystarczającym do ich upowszechnienia. Po drugie – panuje przekonanie, że używanie nazw angielskich spełnia kryterium “umiędzynarodowienia” terminologii. Tak więc, uważa się, że używanie nazw angielskich na oznaczanie pojęć informatycznych w języku polskim sprzyja porozumiewaniu się zarówno w kraju, jak i za granicą. Jest to pogląd całkowicie błędny, o czym poniżej. Przeciwko pierwszemu argumentowi można podać kilka kontrargumentów. Jednym z najważniejszych kryteriów wyboru terminu jest jego zrozumiałość. Przy tak intensywnym rozwoju elektroniki i informatyki oraz lawinowym upowszechnianiu się zastosowań należy zadbać o to, aby nowa terminologia była zrozumiała dla szerokich kręgów społeczeństwa, aby docierała do wszystkich stykających się z nową techniką, nie tylko do specjalistów. Punkt wstrzymania, uruchamianie, sprzęg – są zrozumiałe same przez się, a ich angielskie odpowiedniki breakpoint, debugging i interface nie są, bo nie mogą być zrozumiałe. Tak więc przy upowszechnianiu terminów nie można brać pod uwagę takich, które należą do niezrozumiałego żargonu specjalistów. Informatykom także powinno zależeć na tym, aby byli zrozumiani przez otoczenie. Prawo specjalistów do ustalania terminologii jest mocno nadużywane. Przede wszystkim, aby mieć wpływ na terminologię, należy samemu władać bez zarzutu językiem polskim. W rzeczywistości jednak, większość specjalistów nie potrafi pisać po polsku. Stwierdzam to publicznie, choć wiem, że narażę się swoim kolegom. Ale są na to dowody empiryczne – zainteresowanym Redakcja może udostępnić teksty artykułów otrzymanych od autorów i ostatecznie opublikowanych. Tak więc, czy prawo specjalistów do decydowania o przyjęciu takiej lub innej nazwy może być nieograniczone? Bezkrytyczne wzorcowanie się w informatyce na języku specjalistów może okazać się tak samo zgubne jak naśladowanie w literaturze pięknej języka dziennikarzy. Drugi argument zwolenników nazw angielskich, tj. zasada umiędzynarodowienia terminów, jest oparty na fałszywych przesłankach. Przede wszystkim, należy zadać pytanie, kto z kim się porozumiewa. Jeżeli Polak z Polakiem, z założenia czynią to w języku polskim, a więc nie ma żadnych podstaw do tego, aby używali słów obcojęzycznych, gdy odpowiedniki polskie są właściwie wybrane i zrozumiałe. Porozumiewamy się w języku polskim, a słów breakpoint, debugging, interface w tym języku nie ma (chyba, że mówimy w len-guidżu), są natomiast – punkt przerwania, uruchamianie i sprzęg, choć może się zdarzyć, że słowa angielskie będą w jakiś sposób “lepsze” od polskich, ale na razie nie widzę do tego podstaw. Jeżeli polski specjalista porozumiewa się z obcokrajowcem, to na pewno nie po polsku, lecz w języku obcym – prawie zawsze angielskim; zresztą w językach: rosyjskim, niemieckim lub francuskim nazewnictwo angielskie jest często zachowane. Tak więc, porozumiewanie się w języku angielskim wymaga znajomości angielskiej terminologii. Specjaliści rozmawiający po polsku powinni znać polskie nazewnictwo, a rozmawiający po angielsku – angielskie. Jeżeli nie wiemy, o czym mówi nasz rozmówca używający polskich nazw, to dlatego że nie znamy ich znaczenia (pojęć), a nie dlatego że nie znamy nazw. Nie nazwy zatem, ale pojęcia powinny być międzynarodowe. Należy dbać o to, aby znaczenia pojęć informatycznych, używanych w języku polskim odpowiadały ich znaczeniom w języku angielskim. Temu właśnie służą międzynarodowe normy terminologiczne. Używanie słów angielskich w języku polskim wynika także z lenistwa tych, którzy usiłują nauczyć się języka angielskiego mówiąc po polsku (tzn. przez język polski), a informatyki przez nabycie umiejętności posługiwania się obcą terminologią. Posługiwanie się językiem angielskim to jedno, a polskim to drugie – równie trudne. Natomiast informatyka nie jest na tyle oderwaną dziedzina, aby nie można uczyć się jej po polsku. Co z tego wynika dla terminologii mikroprocesorowej opublikowanej w naszych numerach 1 i 2/83? Wynika to, że breakpoint nazywamy punktem wstrzymania, debugging – uruchamianiem, interface – sprzęgiem, a ponadto: acknowledge – potwierdzeniem, firmware – oprogramowaniem układowym, host – komputerem macierzystym, refreshment – odświeżaniem itd. Czy należy zatem z zasady odrzucać nazwy angielskie i wymyślać polskie? Nie, lecz należy je przyswajać w sposób rozsądny, zgodnie z zasadami języka polskiego. Dobrym przykładem asymilacji terminu obcego jest port, słowo istniejące w języku polskim, któremu nadano nowe znaczenie wprowadzając je do terminologii mikroprocesorowej i w oryginalnym brzmieniu angielskim (p. Słowniczek mikroprocesorowy, INFORMATYKA nr 1, 2/1983). Inne zasady językowe należy wziąć pod uwagę dla słowa dyskietka, pochodzącego od angielskiego diskette i oznaczającego dysk elastyczny (p. Słowniczek mikroprocesorowy). W tym przypadku chodzi o pisownię: dyskietka czy dysketka. Argumentacja przemawiająca za zmiękczeniem k (dyskietka) jest następująca: skoro spolszczono ang. disk na dysk, storo stosujemy polski przyrostek i polską fleksję, skoro w identycznych połączeniach literowych i piszemy np. pakiet, makieta itp., to nie ma wątpliwości, że należy używać pisowni – dyskietka. Po przedstawieniu tych dwóch przykładów można stwierdzić, że słowo języka obcego musi spełniać pewne warunki, aby mogło być używane w języku polskim (jako słowo polskie). W przeciwnym przypadku, będzie nadal słowem obcym – z zachowaniem oryginalnej pisowni – używanym w języku polskim. Tak właśnie należy rozumieć słowa: handshaking, nibble, polling i scrolling włączone do “Słowniczka mikroprocesorowego”. Zdecydowano podać je w brzmieniu oryginalnym m.in. dlatego, że jeszcze nie mają możliwych do przyjęcia odpowiedników w języku polskim. Nie znaczy to jednak, że należy zaniechać szukania takich odpowiedników, jak np. handshaking – uzgodnienie (porozumienie), nibble – odłamek, polling – zapytywanie, scrolling – przewijanie itp. Po co ten cały wywód? Po to, aby przekonać Czytelników do stosowania nazw polskich. Oczywiście, argumentacja jest dość złożona, ale wydaje mi się, że lepiej jest powiedzieć prawdę niż używać argumentów skutecznych, ale fałszywych. Pewne, i to poważne, zagrożenie dla terminologii każdej dziedziny niosą dziennikarze radia, telewizji i prasy codziennej, którym przyświecają zgoła inne idee (nawet popularyzując informatykę chcą wtłoczyć do mózgu niekoniecznie informatyczne treści) i nie bardzo dbają o poprawną terminologię. Źródło: “Informatyka,” nr 4/1983, str. 37-38 | |
Następny |
Strona dodana 7 maja 2003 roku i uaktualniona 8 maja 2003 roku. Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary |
Wersja do druku | Kontakt | Mapa serwisu |