Strona główna | English English
Attached
Powrót | Poprzedni | Następny

Terminator terminologiczny [7]

Rysunek Piotra Kakieta
W dotychczasowych odcinkach pozwoliłem sobie przedstawić Czytelnikom szereg propozycji terminologicznych. Niektóre z nich były oczywiste – podałem je jedynie dla porządku – inne od początku budziły kontrowersje – te przedstawiałem ze świadomością, że nie przez wszystkich zostaną zaakceptowane. Rzecz ciekawa, budzący najwięcej emocji w dyskusjach redakcyjnych dylemat: pisać “kompatybilny” czy “zgodny”? – nie spotkał się z żadnym odzewem ze strony Czytelników. Dla mnie jest to sygnał, że słowo “kompatybilny” zakorzeniło się już na tyle w żargonie mikroinformatycznym, iż dla nikogo nie brzmi obco (za wyjątkiem garstki purystów – niechaj koledzy redakcyjni mi wybaczą – którzy uczepili się tego, trzeba przyznać, niezbyt pięknego terminu z zapałem godnym lepszej sprawy). Natomiast zbulwersowała Czytelników (przynajmniej niektórych) propozycja, która w redakcji uchodzi za całkowicie oczywistą – mam na myśli uznawany przez nas za poprawny zwrot: “pod kontrolą systemu operacyjnego” (zamiast: “pod systemem”). W poprzednim odcinku odpowiadałem na zarzut, że jest to sformułowanie niepoprawne, nie będę więc wracał do tej sprawy, mimo że nadeszło kilka nowych listów z protestami (nie wnoszących jednak żadnych nowych argumentów do polemiki).

Tyle podsumowania. Dotychczas wszystkie sprawy rozstrzygaliśmy. Mniej lub bardziej zgrabnie, ale zawsze. Dzisiaj zajmiemy się przypadkami beznadziejnymi. Błyskotliwa kariera Desktop Publishing w krajach zachodnich spowodowała narastające zainteresowanie także w polskim światku mikroinformatycznym. Tylko... jak TO nazwać? Żadnego rozsądnego polskiego odpowiednika terminu Desktop Publishing jak na razie nie ma. Pozostaje nam więc stosowanie oryginalnego, choć nieco on przydługi i brzmiący fałszywie w naszych uszach. Mam nadzieję, że jest to stan przejściowy. Wszak DTP to jeszcze mikroinformatyczne niemowlę, a w Polsce wręcz noworodek.

Urządzenie przydatne, choć niezbyt popularne (ze względu na wąski obszar zastosowań), służące do wprowadzania obrazu do pamięci komputera, jednym słowem digitizer. Brzmi to fatalnie, ale inne propozycje: “digitajzer” czy też “didżitajzer” są jeszcze trudniejsze do przyjęcia. Co z tym fantem począć? Nie wiem.

Podobna sytuacja zachodzi w odniesieniu do terminu: “streamer”. Przypominam, że chodzi o szybką pamięć magnetyczną, za pomocą której wykonuje się dla bezpieczeństwa kopie danych zawartych na twardym dysku.

Może Czytelnicy podpowiedzą nam jakieś rozwiązanie?

Grzegorz Eider

Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 12/87 (21), str. 50



  Poprzedni | Następny
Strona dodana 3 lutego 2003 roku.

Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary
Wersja do druku | Kontakt | Mapa serwisu