www.aresluna.org/attached/computerhistory/articles/wobecalternatywy
Attached

(Note: This page is available in Polish language only. If you would like it translated to English, please let me know. Sorry for the inconvenience)


Wobec alternatywy

Robiąc porządki papierów po przeprowadzce, znalazłem parę roczników pisma INFORMATYKA. W numerze 8. z roku 1984 ze zdumieniem, ale i pewnym rozrzewnieniem przeczytałem swój tekst pt. “Kupić – nie kupić”.

Ponieważ artykuł ten napisałem dokładnie osiem lat temu, pomyślałem sobie, jak szybko zmieniają się realia, choć ludzie wolniej. Sądzę, że za osiem lat z podobnym zdziwieniem będziemy przeglądali dzisiejsze numery PCkuriera.

1984

W maju orwellowskiego roku, gdy pisałem kolejny artykuł dla INFORMATYKI, na moim biurku stał wspaniały portable w kolorze wiśniowym. Ważył około czterech kilogramów, miał walizeczkę z bardzo wygodną rączką do transportu. Często korzystałem zeń na wyjazdach. Była to stara niemiecka maszyna do pisania Rheinmetall, przerobiona na polskie litery (skąd to znamy?!). Typowy artykuł przepisywałem trzy-cztery razy, nim niezbyt elegancki maszynopis dostarczyłem do redakcji. Mogłem nawet pisać w kolorze czerwonym, gdyż jakimś cudem udało mi się dostać (właśnie, nie kupić!) dwukolorową taśmę do maszyny produkcji chińskiej.

Parę miesięcy wcześniej firma Apple wprowadziła na rynek komputer Macintosh, który miał 128 KB pamięci. Mogłem o nim tylko marzyć. Typowy komputer klasy PC wyposażony był w 256 KB, rzadko miał dysk stały (nie więcej niż 20 MB) i kosztował tyle, co nowy Polonez (ponad sto średnich pensji). Zresztą tylko jeden mój znajomy miał taki komputer – przywiózł go świeżo z USA. Najnowocześniejszym sprzętem w biurach był Commodore 64, czasami wyposażony w drukarkę. Użytkownicy sprzętu grupowali się w kluby, niektóre nawet pod bardzo wysokim protektoratem. Ciekawostką jest, że w tym samym numerze INFORMATYKI trzy strony wcześniej opisano walkę firm Microsoft i VisiCorp na polu... systemów okienkowych! Nie mogę oprzeć się chęci zacytowania choć kawałka tego tekstu:

“Microsoft (wartość sprzedaży w 1983 roku – 100 min dolarów) zapowiada analogiczny sprzęt o nazwie WINDOWS. Kierownik firmy, Bill Gates, stwierdza: Jest to kamień milowy w dziedzinie oprogramowania. Każdy program wyświetla swoje dane na myszce (??? – K.T.) wielkości pudełka zapałek. Pozwala to użytkownikowi podzielić ekran monitora na prostokątne bloki, nadając mu wygląd pulpitu pokrytego zapisanymi kartkami papieru. Proponowane rozwiązania znów wywołują rozważania o dwóch podstawowych problemach, z którymi boryka się przemysł komputerowy: jak uruchamiać dany program na sprzęcie wyprodukowanym przez różne firmy i jak w prosty sposób przekazywać dane między różnymi programami. Obecnie – na przykład – oprogramowanie IBM nie jest dostosowane do maszyn APPLE, a wielu użytkowników systemów rozliczeń finansowych nie może bez kłopotu przesyłać klientom danych za pomocą elektronicznej poczty”.

Nie będę więcej pastwił się nad Czytelnikami i autorem notatki – przypomnę tylko, że dziś nikt nie wie, co to było VisiCorp (dla ciekawych: firma, która opracowała VisiCalc, protoplastę wszystkich arkuszy kalkulacyjnych, w tym także Excela firmy Microsoft).

W tym samym numerze INFORMATYKI, w dziale mikroKLAN pracownik firmy CSK (Computer Studio Kajkowski) pisze: “To trudne do uwierzenia, ale opisywane narzędzie jest dostępne u nas w kraju – za złotówki!... System może pracować m.in. na takich mikrokomputerach jak: ELWRO 513, IMP 65, RTDS-8, LIDIA oraz ROBOTRON 5110 i 5120”. Chodziło oczywiście o system zarządzania relacyjną bazą danych Bank Danych – CSK.

1992

Na moim stole leży Powerbook, ważący nieco ponad dwa kilogramy, ma pamięć 4 MB, a na dysku stałym 40 MB. Polskie litery nie są żadnym problemem, choć w dalszym ciągu panuje kilka standardów obłożenia klawiatury i tablicy ASCII. Teksty drukuję na drukarce laserowej, niestety nie kolorowej, od razu w wersji DTP lub dostarczam je do redakcji na dyskietce formatu DOS, zapisanej na Macintoshu. Pocztę elektroniczną uruchamiam jednym puknięciem w mysz, przestałem więc korzystać z telefonu.

Typowy komputer klasy PC z 4 MB pamięci i dyskiem 40 MB kosztuje mniej niż dziesięć średnich pensji i stanowi wyposażenie większości biur. W niektórych stoją SUN SPARCStation. Użytkownicy tego sprzętu grupują się w klubie pod nazwą Stowarzyszenie Rozwoju Systemów Otwartych. Jego przewodniczący (ComputerWorld, nr 19/49 z 11 maja 1992, str. 10) mówi: “W moim sekretariacie stoi komputer >Hetman<. Jak nazwa wskazuje, produkt ten został całkowicie zmontowany w Polsce. Jest to jednostka typu SPARC 1+, oparta na procesorze typu RISC. Ważniejsze wydaje się to, że może być ona wyposażona w trzy podstawowe polskie elementy software’owe, niezbędne w administracji: polski edytor tekstu QR-Tekst, pracujący zarówno pod DOS-em, jak i pod Unixem; spolszczone narzędzie do tworzenia aplikacji typu baza danych i wreszcie polskie oprogramowanie poczty elektronicznej”.

A/UX 3.0 in Polish
W równoległym numerze PCkuriera (10/92 z 14 maja br.) jedna z największych firm komputerowych świata zaprasza na seminarium Alternatywa Otwartości. Ściągnięty z Anglii konsultant w kuluarach przyznaje, że osobiście używa komputera... Macintosh, choć publicznie chwali UNIX-a i filozofię systemów otwartych. Jednocześnie uczciwie ostrzega, że nie można wierzyć dostawcom, którzy twierdzą, iż ich systemy są zgodne z normami (trudno to udowodnić). Lepiej bowiem wybierać rozwiązania, które działają, niż standardy.

Dlaczego przypominam wszystkie te zdarzenia, pozornie niezbyt ze sobą powiązane? Dlatego, że za lat osiem będziemy mieli rok

2000

Na moim biurku stać będzie... Nie, proszę Państwa, wyjmę z kieszeni PDA (Personal Digital Assistant), paroma machnięciami pisaka wywołam bazę danych ze starymi numerami PCkuriera i odczytam ten tekst (dziękuję Tomku za archiwowanie!). Połączenie dokona się poprzez satelitarny telefon komórkowy. Skieruję PDA w stronę drukarki i polecę jej wydrukować wybrany tekst – niewidoczne połączenie w podczerwieni zapewni i tym razem bezproblemową łączność, choć wydruk dalej będzie czarno-biały. Wreszcie, na koniec, wywołam okno programowania i naszkicuję schemat logiczny programu, przewidującego przyszłość. Kompilator wskaże błędy i zaproponuje gotowe procedury obiektowe przyjaznego oblicza mojego programu. Wszystko to za mniej niż jedna średnia pensja.

To nie jest fantazja! Tak jak w roku 1984 istniały wszystkie elementy, które dziś czynią komputer osobisty czymś oczywistym (oblicze Macintosha powstało rok wcześniej, procesory 32-bitowe były już znane, pamięci 1 MB spotykało się w minikomputerach, dyski stałe przekroczyły barierę 1 GB), tak i dziś wszystkie elementy komputera A.D. 2000 są znane. Mamy oblicze obsługiwane piórkiem (PenTop), istnieją modemy komórkowe, wbudowane w komputery notebook, połączenia z drukarkami w podczerwieni nie są niczym specjalnym, a inteligentne systemy programowania są już dostępne na rynku.

Natomiast tak, jak śmieszy nas dziś podkreślanie, że Bank Danych CSK pracuje za złotówki na komputerach ELWRO, IMP a nawet ROBOTRON (nb. chciałbym wiedzieć, ile takich komputerów jest dziś jeszcze używanych?!), tak za lat osiem równie śmieszne będzie wyważanie OTWARTYCH drzwi przez SRSO. Oczywiście, system UNIX pozostanie w użyciu tam, gdzie jest jego miejsce tzn. w pracowniach programistów, natomiast niewielkie są szansę, by dotarł on pod strzechy. Któż bowiem zapewni np. w Mławie (przykład wzięty z życia!) administratora systemu UNIX w Urzędzie Miejskim? Tym bardziej, że istnieją już przyjazne systemy, które mogą być procesem UNIX-a (patrz rysunek), a które świetnie czują się w języku polskim.

Nie potrzeba wiele wyobraźni, by zauważyć oczywiste kierunki postępu: zwiększenie mocy obliczeniowej procesorów, powiększenie pamięci, zmniejszenie ceny. Pozostaje tylko jedno dręczące pytanie: PO CO? Już dziś tzw. paperless office produkuje więcej papieru niż kiedykolwiek w przeszłości. Już dziś nie mam czasu czytać całej poczty elektronicznej, jaka przychodzi na mój adres. Już dziś nie wykorzystuję potężnej mocy obliczeniowej mego Macintosha. Za lat osiem będzie gorzej. Multimedia dostarczą jeszcze więcej informacji, praca w sieci spowoduje nadmiar odpersonalizowanych kontaktów. A standardy, mimo zapewnień Dyrektora Biura Informatyki Rządu i tak będziemy musieli przyjąć takie, jakie zostaną wymuszone przez rynek, nie zaś przez biurokratów EWG.

Mam jednak nadzieję, że teza mego artykułu: “Kupić – nie kupić” pozostanie aktualna. Po telewizorach, zegarkach elektronicznych, kalkulatorach i komputery osobiste podzielą los towaru masowego.

A może już go podzieliły?

Kuba Tatarkiewicz

Źródło: “PCkurier,” pismo użytkowników komputerów osobistych, nr 17/92 (68), str. 1, 26, 27



Page added on 27th March 2003.

Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary