www.aresluna.org/attached/computerhistory/ks/8607 | |
![]() |
|
![]() |
(Note: This page is available in Polish language only. If you would like it translated to English, please let me know. Sorry for the inconvenience) |
Komputeryzujemy się [7/86] Rekordowego skoku na “Liście 500”, ogłaszanej przez redakcję “Zarządzania”, dokonały Zakłady Urządzeń Komputerowych “Mera-Elzab”. Poprzednio ledwie się na tej liście mieściły, zajmując 498 miejsce, obecnie są na 303 pozycji wśród największych zakładów w Polsce (kryterium uszeregowania stanowi wielkość sprzedaży). Pod względem rentowności “Mera-Elzab” zajmuje b. wysokie, 11 miejsce. * Tytuł “Mister Eksportu” w konkursie “Rynków Zagranicznych” i Międzynarodowych Targów Poznańskich otrzymał CAMAC (komputerowy system automatycznych pomiarów i kontroli), o którym pisaliśmy w tej rubryce przed miesiącem. Aparaturę CAMAC wytwarzają zakłady “Polon”. Produkcja została podjęta w Polsce jeszcze w początkach lat siedemdziesiątych, a mimo to CAMAC wciąż znajduje nabywców. Głównym odbiorcą (90 proc. eksportu) jest Związek Radziecki. Tytuł “Juniora Eksportu” (CAMAC miał tę nagrodę już w 1979 r.) przypadł także elektronice: monitorowi komputerowemu CM 7209 ze wspomnianej wyżej “Mery-Elzab”. * Wicepremier Władysław Gwiazda w wywiadzie dla “Rynków Zagranicznych” o podziale pracy w RWPG: “... w elektronice i telekomunikacji nastawiamy się na udział w konstruowaniu superszybkich komputerów, w tym również osobistych, a także światłowodowych środków łączności i nowej generacji satelitarnych systemów łączności i przekazu telewizyjnego”. * W “Polityce” rozmowa z inż. Wojciechem Cackowskim, elektronikiem i I sekretarzem komitetu zakładowego w fabryce komputerów “Era”, delegatem na X Zjazd PZPR: “Było i nadal jest coś nie tak – powiada Cackowski – jeśli przedsiębiorstwo, które w cztery lata podwaja produkcję (bez zmiany cen) i czterokrotnie powiększa eksport, nie jest w stanie zarobić na płace równe przynajmniej średniej krajowej. Rok temu w “Erze” doszło na tym tle do dużego swądu towarzyskiego: jednego dnia kilku programistów złożyło wypowiedzenia, by niemal nazajutrz utworzyć samodzielną spółdzielnię zajmującą się oprogramowaniem komputerów. Dla dużego zakładu z kilkutysięczną załogą oznaczało to tyle samo, co dowiedzieć się, że z pędzącego autobusu wyskoczył kierowca. (...) Żeby było zabawniej, to tych paru programistów (teraz już spółdzielców) zaoferowało swoje usługi “Erze”: mogą robić to, co dawniej, ale za inną cenę. Zakład nie skorzystał, bo się wystraszył tych, którzy kiedyś z nim grali w jednej drużynie, a teraz wykonali woltę i znaleźli się po przeciwnej stronie. W dyrekcji łamali sobie głowę, czy duża fabryka komputerów może oddać spółdzielni w pacht oprogramowanie, jeden z ważniejszych działów firmy? Uznali, że nie, bo zbyt łatwo wystawiliby się konkurentom na odstrzał”. * Podobna nieco historia jak poprzednio, ale widziana od drugiej strony. Pisze “Sztandar Młodych”: “Jeszcze niespełna trzy lata temu byli inżynierami ledwie co po studiach. Pracowali jako elektronicy, automatycy, informatycy czy matematycy w “Elwro” i “Merasterze” albo zostali asystentami na Politechnice Śląskiej. Chcieli wykazać się interesującymi pomysłami, pragnęli stworzyć coś nowego, coś, co byłoby ich własnym wkładem w dokonujący się gwałtownie elektroniczny postęp. I... nie znaleźli dla siebie takich perspektyw (...) Wtedy to, na początku 1984 r. postanowili odejść, by rozpocząć zawodową działalność wyłącznie na własny rachunek, wyłącznie w oparciu o własną wiedzę i pomysły. W siedmioosobowym składzie założyli Spółdzielnię Pracy Automatyków “Proster”. Teraz zespół “Prosteru” liczy 42 osoby (...) Nasza firma czynna jest do późnego wieczora, choć nikt tu nikogo nie pilnuje ani nie każe zostawać po godzinach – mówi mgr inż. Wojciech Napierała, zastępca kierownika spółdzielni ds. technicznych. – Po prostu wszyscy ci młodzi w swoich dotychczasowych miejscach pracy traktowani jako żółtodzioby z niewydarzonymi pomysłami tutaj udowadniają, że inżynier jest najbardziej twórczy właśnie w wieku 25-35 lat.” * O wynikach owej twórczości inżynierów z gliwickiego “Prosteru” przeczytaliśmy też w “Rzeczpospolitej”, która opisuje Neuroscan, komputerowy system wspomagania diagnostyki neurologicznej, powstały z inspiracji Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, a skonstruowany w Gliwicach właśnie. “Interdyscyplinarny zespół naukowców pod kierunkiem doc. J. Miszczaka, informatyka mgr. inż. J. Zająca i biofizyka mgr. inż. J. Achimowicza dał do rąk neurofizjologów aparaturę niezawodną do lokalizacji patologii mózgowych – takich jak padaczka, guzy, urazy kości i tkanki mózgowej (...) Neuroscan testowany był we wszystkich szpitalach, pracuje obecnie w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej. W przyszłości powinien znaleźć zastosowanie na oddziałach intensywnego nadzoru, przy wszelkich zabiegach neurochirurgicznych. Na razie jest jedynym tego typu urządzeniem w krajach RWPG. Czy stanie się naszą specjalnością? W Stanach Zjednoczonych podobne urządzenie kosztuje 100 tys. dolarów, nasz tylko 19 mln zł – stwierdza mgr inż. Jan Zając, autor software, szef zespołu informatyków gliwickiej Spółdzielni Pracy Automatyków. – Uruchomienie produkcji seryjnej w naszej spółdzielni sprzyjałoby znacznemu obniżeniu ceny. (...) Obecnie Neuroscanem interesują się kraje socjalistyczne i zachodnie. Przedmiotem ochrony patentowej są: oryginalny układ sprzęgu laboratoryjnego (interface), który umożliwia dowolne sprzężenie sprzętu medycznego (np. polifizjografu, aparatu EEG) z systemem komputerowym oraz “know-how” zawarte w oprogramowaniu, które steruje działaniem tego systemu.” * Komputery trafiły do straży pożarnej, o czym informuje łódzkie “Odgłosy” komendant wojewódzki, płk Stanisław Woźniak: “– Każdy samochód posiada książkę, myją nazywamy książką hydrantową, w której są zapisane adresy wszystkich ujęć wodnych i zbiorników. Nie ma natomiast informacji czy zbiornik jest napełniony oraz o wydajności hydrantów. Stąd też opracowujemy obecnie łącznie z Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji nowy indeks, uzupełniony o kolejne dane, które będą wprowadzane do komputera. Wtedy już błyskawicznie oficer dyżurny poda drogą radiową miejsce najbliższego zbiornika, jego wydajność, drogi dojazdu, liczbę stanowisk, które można założyć (...) Opracowaliśmy już dwie trzecie terenu Łodzi. Obok wody do komputera wprowadzamy dane o wszystkich obiektach, a więc i o wysokich budynkach, i o zakładach przemysłowych, o zagrożeniach, konstrukcji budynków, środkach gaśniczych, drogach ewakuacyjnych...” * “– “Mazovia” oparta na systemie IBM reprezentuje standard światowy – powiedział “Kurierowi Polskiemu” dr inż. Zbigniew Twardoń, szef spółki “Mikrokomputery” utworzonej przez 12 zakładów pracy. – Jest przy tym zaprogramowana w polskiej wersji językowej. Części komputera, jak monitor, drukarka, klawiatura, są zdecydowanie lepsze od dotychczas produkowanych. Przewidzieliśmy nawet kolorowy kineskop (...) – Ile w tym roku polskich minikomputerów powinno pojawić się na rynku? – 300. W przyszłym roku planujemy 3000, a potem sukcesywnie kilkadziesiąt tysięcy rocznie”. * “Dopóki w skali masowej indywidualnego nabywcę nie będzie stać na zakup mikrokomputera domowego dla siebie lub dla dzieci, również powszechne wprowadzenie komputera do biur i szkół (...) będzie działaniem ponad stan. To nie znaczy, że trzeba czekać. Możemy przecież inwestować w przyszłość. Ale płacić za rozwój trzeba dziś (...) Potrzebny jest program elektronizacji, zamówienia rządowe, centralne programy badawczo-rozwojowe, program edukacji komputerowej, ale najbardziej potrzebny jest indywidualny nabywca i masowa skala produkcji” – piszą w “Życiu Gospodarczym” Maciej Leśny i Romuald Szuniewicz. * Przyczynek do powyższego z “Głosu Szczecińskiego”: “Drugi miesiąc funkcjonuje w naszym mieście sklep z komputerami przy Al. Niepodległości (do niedawna sklep z telewizorami). Czy ta droga nowość znajduje nabywców? Na to pytanie odpowiada kierowniczka sklepu: – Odwiedzających sklep jest sporo, jednak indywidualnych nabywców – niewielu. Najczęściej kupowane są drobiazgi – kasety do komputerów, kasety nagrane, rysiki, joysticki. Sprzedaliśmy też jeden komputer Spectrum, jeden Sharp 2x81 i kilka gier...” * Tenże “Głos Szczeciński” informuje: “Znawcy przedmiotu twierdzili jeszcze nie tak dawno, że dystans, jaki pozostał rodzimemu przemysłowi elektronicznemu w dorównaniu do europejskiego i światowego, jest jeszcze bardzo długi. Jednak już dziś nie mają podstaw do wygłaszania takich poglądów (podkr. red. “Komputera”). Za sprawą szczecińskich elektroników skupionych w spółce rzemieślniczej “Farald” dystans ten skrócił się znacznie.” Doganiamy świat dzięki nawiązaniu kontaktów przez szczecińskich rzemieślników ze szwedzką firmą “Moose Elektronik”, w wyniku czego “po roku pracy dwudziestu rzemieślników narodził się w Szczecinie nowy, uniwersalny komputer Moose-4”. Niestety, niedużo się o nim dowiadujemy: “Jak nam powiedział dyrektor naczelny spółki “Farald”, minikomputer Moose-4 posiada niezliczone walory, których wymienienie zajęłoby wiele miejsca w gazecie” (podkr. red. “Komputera”). Wobec tego, oczywiście, nie zostają wymienione. Nie mamy bynajmniej zamiaru dokuczyć tymi cytatami szczecińskim elektronikom – wykazali inicjatywę, rzutkość i być może produkt ich pracy jest rzeczywiście bardzo udany. To nie oni się przecież ośmieszają i nie ich wina, że pisze o nich dziennikarz, który nie ma umiaru w obwieszczaniu światu narodowych i lokalnych sukcesów. Kończy swą informację w tonacji równie wysokiej, jak zaczynał: “Czyż więc za sprawą grupy rzemieślników Szczecin miałby się stać stolicą polskiej elektroniki komputerowej?”. * Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Opolu otwiera nową specjalność “fizyka z informatyką”. Mówi na ten temat “Trybunie Opolskiej” doc. Bolesław Grabowski: “Specjalność jest silnie nasycona przedmiotami informatycznymi, których łączny wymiar wyniósłby 555 godzin. Zakładamy, iż absolwent tej specjalności będzie w pełni przygotowany do prowadzenia przedmiotu «Podstawy informatyki», a przede wszystkim będzie umiał biegle posługiwać się metodami i sprzętem komputerowym we wspomaganiu swego zasadniczego przedmiotu, czyli fizyki.” * “W Zespole Szkół w Biskupcu miało miejsce niecodzienne wydarzenie podczas uroczystego rozdania świadectw maturzystom – pisze “Gazeta Olsztyńska”. – Rodzice absolwentów tej szkoły, państwo Irena i Stanisław Adamczykowie, przekazali szkole w podarunku minikomputer Commodore wraz z oprzyrządowaniem i literaturą (...) – Przekazaliśmy ten komputer szkole, wiedząc, że bardzo przyda się młodzieży. Nasi synowie, absolwenci tej szkoły, poparli nasze plany i dołożyli na ten cel samodzielnie zarobione pieniądze. To chyba wszystko, co możemy powiedzieć o tym podarunku. Przekazując ten komputer nie chcieliśmy szukać rozgłosu.” * Olgierd Terlecki w “Życiu Literackim” przepowiada, jak to będzie, kiedy powstaną u nas komputerowe banki danych z końcówkami przy komputerach domowych: “Ponieważ w tym banku wiele interesujących nas danych znajdzie się wśród zastrzeżonych, uruchomi się w każdej gminie biuro pisania właściwie udokumentowanych podań o zniesienie zastrzeżenia w stosunku do danego. Podania rozpatrywane będą na szczeblu wojewódzkim, odwołanie od nieuznania podania poślemy do stolicy. Decyzja wróci za życia następnej generacji, komputerowej i nie tylko. Na razie będą zaprzęgać komputer do wykonywania zadań praktycznych, na przykład niechaj mi grat ustali, gdzie dziś DAJĄ papier klozetowy?” Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 7/86 (7) |
Page added on 22nd February 2003. |