Home | Polski | |
Go back | Previous | Next |
(Note: This page is available in Polish language only. If you would like it translated to English, please let me know. Sorry for the inconvenience) |
Komputeryzujemy się [1/88] “Rynki Zagraniczne” informują, że produkcję komputerów postanowiła rozpocząć także Algieria. Wytwarzać je będzie firma ENIE, dotychczas specjalizująca się w produkcji telewizorów. Dlaczego wiadomość o algierskich komputerach znajduje się w tej rubryce, zajmującej się sprawami polskimi? Ze względu na porównanie: w PIERWSZYM ROKU PRODUKCJI firma ENIE zamierza wypuścić STO TYSIĘCY KOMPUTERÓW – to znaczy kilkadziesiąt razy więcej niż wytwarza ich rocznie którakolwiek z największych polskich fabryk! I nie możemy pocieszać się nawet tym, że zamiast ilości wybraliśmy jakość... * * * Sławoj Nowak z “Wieczoru Wrocławia” był na Międzynarodowych Targach Technicznych w Brnie: “Elwro” przykuwało uwagę, zwłaszcza młodzieży, mikrokomputerem edukacyjnym Junior. Jakież było moje zdziwienie, gdy obok zobaczyłem zupełnie nowy model mikrokomputera profesjonalnego “Elwro 801 AT”. Wkrótce zostaną jego możliwości zaprezentowane na specjalnej sesji dziennikarskiej w Polsce, więc nie będę podawał żadnych szczegółów, oprócz informacji, że jest to oryginalna konstrukcja własna zakładów. Ponieważ dobrze pamiętam, że dwa lata temu złoty medal na targach poznańskich zdobył inny profesjonalny minikomputer, który do dziś nie znalazł się w produkcji, więc jestem pełen obaw czy nie podtrzymana zostanie niedobra tradycja, że nowość potrafimy zaprezentować wyłącznie w postaci modelu.” * * * “Minęła właśnie pierwsza rocznica rozstrzygnięcia konkursu na polski komputer szkolny – pisał w sierpniu “Wieczór Wybrzeża”. – Został nim produkt Zakładów Elektronicznych “Elwro” – Junior, pokazywany podczas wszystkich ważniejszych imprez handlowo-wystawienniczych. Niestety, działalność w tej dziedzinie “Elwro” ograniczyło do demonstracji i szumnych zapowiedzi. ANI JEDEN EGZEMPLARZ NIE ZNALAZŁ SIĘ W SZKOLE DO CHWILI OBECNEJ.” Zmartwiliśmy się. We wrześniu “Rzeczpospolita” podała: “Długo oczekiwany Junior – komputer “Elwro 800” z wrocławskich zakładów POJAWIŁ SIĘ WRESZCIE W SZKOŁACH. Nie we wszystkich, rzecz jasna. Zgodnie z zamówieniem Ministerstwa Oświaty i Wychowania, “Elwro” wyprodukuje do końca roku 1987 3,5 tys. zestawów, na które składają się – poza samym komputerem – napędy dysków elastycznych 5,25 cala, monitor oraz drukarka D-100 z błońskiej Mery.” Ucieszyliśmy się. W trzy dni później rzeszowskie “Nowiny” stwierdziły: “Szeroko reklamowana przez wrocławskie “Elwro” wersja mikrokomputera przeznaczonego dla szkół, o wdzięcznej nazwie Junior-800, nie trafiła jeszcze do miejsca przeznaczenia. Pomimo zamówień resortowych i solennych obietnic uruchomienia produkcji DO DZIŚ NIE POJAWIŁ SIĘ TAK DŁUGO OCZEKIWANY MIKROKOMPUTER, który miał (w marzeniach) pracować pod systemem CP/M2,2, symulować popularne Spectrum, pracować w sieci, być kompatybilny z IBM itd. Dzisiaj wiadomo, że dla Juniora zabraknie stacji dysków, a emulacja (czytaj możliwość pracy) Spectrum będzie podstawowym trybem pracy.” No i co kto z tego rozumie? “Choćby cię palono w smole, nie mów co się dzieje w szkole” głosi zasada stara, ale do dziś widać obowiązująca, skoro nie można się dowiedzieć – jest już w tej szkole Junior, czy też jeszcze go nie ma? * * * Sprzeczne wiadomości pojawiają się też na temat Bosmana, skonstruowanego przez zespół z Politechniki Gdańskiej, a produkowanego przez “Unimor” ośmiobitowego komputera, który ma podobno stanowić w szkołach konkurencję dla Juniora: “(...)jest to mikrokomputer szkolny, biurowy, inżynierski, sterujący I TANI” – pisze “Kurier Polski”. “(...)w odróżnieniu od Juniora, bazującego niemal w stu procentach na podzespołach produkowanych w Polsce i krajach socjalistycznych, Bosman wymagać będzie pokaźnego wsadu dewizowego. Wszystko to sprawia, że Bosman NIE BĘDZIE TANI” – pisze “Rzeczpospolita”. Jeśli jednak w przypadku Juniora i jego obecności w szkołach nie wiadomo komu wierzyć, to w przypadku Bosmana nie ma wątpliwości: na pewno będzie drogi, bo wszystko, co produkuje nasz przemysł elektroniczny jest drogie. Albo dlatego, że – jak w Bosmanie – konieczny jest wsad dewizowy. Albo dlatego, że wsadu tego nie ma, gdyż zabrakło dewiz na import i wyrób trzeba było oprzeć na podzespołach krajowych. A te, jak wiadomo, wytwarzamy drożej niż na Zachodzie, co zrozumiałe skoro nasza elektronika jest zapóźniona. Oba te wyjaśnienia od lat już funkcjonują w największej harmonii. I nikt się temu nie dziwi. I właściwie nikt już tego nie zauważa. * * * Grzegorz Młokosiewicz z “Ilustrowanego Kuriera Polskiego” z Bydgoszczy domaga się (w miesięcznym dodatku do gazety – “Życie i My”) wprowadzenia komputerowej informacji o tym, w jakiej aptece można dostać jaki lek. Na przykład wystarczyłby terminal zainstalowany w paru większych aptekach z jednostką centralną w skomputeryzowanym magazynie “Cefarmu” i już nie trzeba byłoby wystawać w kolejkach li tylko po to, aby dowiedzieć się, że w aptece “Pod Gwiazdą” mieli wczoraj dostawę i jeszcze parę opakowań powinni mieć. Nasz znękany obywatel nie wierzy już – jak widać na tym przykładzie – by kiedykolwiek w przyszłości mógł we wspomnianych “paru większych aptekach” otrzymać wszystkie lekarstwa, jakie lekarz mu na recepcie wypisał. Takiej możliwości już nawet nie bierze pod uwagę. Ma jeszcze tylko nadzieję, że się jednak w przyszłości skomputeryzujemy i wtedy będzie mógł biegać ze swoją receptą po aptekach całego miasta już nie na oślep, a według racjonalnych wskazań komputera. I ty zostaniesz Amerykaninem... “Ekran przedstawiony obok ma znajomy wygląd; jest to zrzut ekranu Findera (system operacyjny Macintosha – uwaga “Komputera”) zmodyfikowanego do użytku w Polsce – demonstrujący fakt, że ikony przemawiają głośniej niż słowa. Według naszych źródeł, prócz pracowników ambasady amerykańskiej, w tym kraju bloku radzieckiego znajdują się Amerykanie używający Macintosha. (Nie ma wątpliwości, że gdy system ten pada, to otrzymuje się “bombę a la Polonaise”) (bomba – znak graficzny, informujący o zawieszeniu się systemu operacyjnego Maca – uwaga “Komputera”). Ponieważ językiem redakcyjnych Macintoshy jest angielski, więc zrekonstruowaliśmy ten ekran posługując się oryginalnym wydrukiem jako wzorcem”. MacUser, lipiec 1987, str. 38
Dotychczas rubryka ta prezentowała przedruki z prasy krajowej, informujące o smaczkach polskiego komputeryzowania się. Tym razem podajemy przedruk poważnego miesięcznika amerykańskiego (nakład 250 tysięcy). Uważni czytelnicy “Komputera” domyślają się już pewnie, któż to jest tym Amerykaninem, któremu udało się niepostrzeżenie wśliznąć w szeregi redakcyjne “Komputera”. Sprawa jest bardzo prosta: współpracownik “Komputera”, który przygotował materiał o łatwości modyfikowania systemu operacyjnego Macintosha do pracy w Polsce, przeczytał był rok temu w piśmie MacUser list pracownika ambasady amerykańskiej w Warszawie. Amerykanin narzekał, że w Warszawie jest jedynym użytkownikiem Maca. (Gdyby prenumerował “Komputer”, to wiedziałby, że tak nie jest...). Nasz autor napisał list do amerykańskiego pisma, przesyłając też wydruki, prezentujące przerobiony system operacyjny. W redakcji MacUsera list pewnie zgubiono (co dzięki Tomkowi Zielińskiemu nie zdarza się w “Komputerze”!) i redaktor stałej rubryki, publikującej śmieszne dialogi i ekrany systemowe, otrzymał same rysunki. Swoją drogą należy podziwiać jego pracowitość, gdyż skopiował je niezmiernie dokładnie (proszę zwrócić uwagę na literkę “ą” w menu Przegląd). Natomiast sama informacja, prócz huraganu śmiechu, wzbudziła też w naszej redakcji gorzką zadumę. Widocznie niektórzy w Ameryce uważają nas za n-ty świat, gdzie potrzebny jest Amerykanin, który zmodyfikuje system operacyjny Macintosha dla niegramotnych tubylców... Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 1/88 (22), str. 7 | |
Previous | Next |
Page added on 3rd February 2003. Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary |
Printable version | Contact | Site map |