Home | Polski Polski
Attached
Go back | Previous | Next

(Note: This page is available in Polish language only. If you would like it translated to English, please let me know. Sorry for the inconvenience)


Komputeryzujemy się [5/88]

Coraz bardziej tajemniczo przedstawia się sprawa mikrokomputera szkolnego Elwro 800-Junior. W ostatnich miesiącach ubiegłego roku prasa – której liczne głosy na ten temat przytaczaliśmy – pisała o SKANDALU, polegającym na tym, że wrocławskie “Elwro” nie potrafi wciąż uruchomić seryjnej produkcji komputera. Wysuwano wręcz przypuszczenia, że fabryka ma tylko jednego Juniora do pokazywania na wystawach.

“Elwro” produkcję jednak rozpoczęło, tymczasem słowo SKANDAL pojawia się nadal w związku z Juniorem – np. w tytule artykułu Wojciecha Głucha w “Sztandarze Młodych”. Tyle że winowajcą skandalu ogłasza się teraz kogo innego. “Zamiast służyć uczniom mikrokomputery leża w halach fabrycznych” – donosi “Słowo Polskie”, zaś wspomniany autor “Sztandaru Młodych” pisze:

“W listopadzie i grudniu trzeba było... zwalniać produkcję. “Udało się” zmontować tylko 2100 sztuk Juniorów. Inaczej fabryce groziłyby wielkie trudności ekonomiczne z powodu nadmiernych zapasów. Po karkołomnych zabiegach doprowadzono w końcu do “odebrania komputerów protokołem” przez “Cezas”. Nastąpiło to 31 grudnia o godzinie 13. Nie wyjaśniają sprawy przypuszczenia, iż ministerstwo nie ma pieniędzy. Powinny one na ten cel być – zostały zarezerwowane przez rząd. Jeżeli zniknęły – pora wyjaśnić na co.” Na zakończenie gazeta dodaje groźnie: “Aferę wokół Juniora zamierzamy wyjaśnić do końca.”

Byłoby jednak lepiej od wyjaśnień zacząć zamiast sugerować, że KTOŚ ZWINĄŁ SZMAL. Wiadomo np., że pierwsze egzemplarze fabryczne, testowane m.in. przez Uniwersytet Warszawski, zebrały sporo krytycznych uwag. Może władze oświatowe chcą kupić wyrób uwzględniający już wyniki owych testów? Uczniowie czekają wprawdzie, ale na komputery przyzwoitej jakości. Stosuje się na świecie różne sposoby MARKETINGU – czyli umiejętności wpychania klientowi towaru, istnieje na ich temat przebogata literatura. Nie zalecano w niej jednakże dotychczas pokrzykiwania na klienta jako formy zachęty do kupna. Uzależnienie zaś przyszłości edukacji komputerowej od powierzchni magazynów w “Elwro” też nie wydaje się pomysłem najszczęśliwszym.

* * *

Komputer nie we wszystkim potrafi zastąpić człowieka. “Z przymrużeniem oka można potraktować rewelacje (serwowane zwłaszcza przez kolegów po piórze) o kompleksowych informatyzacjach przedsiębiorstw – pisze Henryk Jezierski w “Głosie Wybrzeża”. – Do dzisiaj np. żadna z firm komputerowych nie uporała się z opracowaniem programu płacowego na potrzeby średniego zakładu przemysłowego. Można przyjąć, iż podobne – jeśli nie większe – kłopoty mieliby z tym także informatycy zachodni. Tzw. N-ki, dodatki funkcyjne i stażowe, zasiłki chorobowe zależne od stażu pracy, ekwiwalent za mydło i ubiór roboczy...

Tego nie wytrzymałby chyba najsolidniejszy z komputerów.”

Tymczasem panie z działów rachuby w tysiącach polskich przedsiębiorstw jakoś sobie z tym wszystkim radzą. Co dowodzi wyższości białka nad krzemem.

* * *

Przykładem tychże pań z rachuby posługuje się także Adam Jamiołkowski w “Życiu Warszawy” zadając pytanie: “W którym to przedsiębiorstwie wprowadzenie komputera, np. do rachuby płac, spowodowało redukcję wśród zatrudnionych tam pracowników? A przecież powinno, skoro naliczanie wykonuje maszyna. Tymczasem zatrudnienie na ogół się zwiększa, właśnie o ludzi potrzebnych do obsługi maszyny. I wszyscy są zadowoleni.”

Nie kwestionując zasadności powyższego zarzutu w poszczególnych przypadkach, przytoczymy jednak w charakterze odpowiedzi trafną uwagę z zamieszczonego w “Przeglądzie Tygodniowym” listu inż. Tadeusza Schellera z gliwickiego “Elinoru”:

“A ile osób można zwolnić na skutek zainstalowania windy w budynku albo ruchomych schodów na dworcu? Żadnej. Wręcz przeciwnie, potrzebny jest konserwator. A jednak nikt nie kwestionuje użyteczności powyższych urządzeń. Bo ułatwiają ludziom życie.

Podobnie rzecz ma się z komputerem...”

* * *

“Na komputery zdecydowaliśmy się z różnych względów. Najważniejszy z nich to chęć uatrakcyjnienia pracy w księgowości – powiedział “Gazecie Robotniczej” przedstawiciel Wrocławskich Zakładów Drobiarskich “Poldrob” – Uważam, że pracownicy tego działu są niedoceniani, nieodpowiednio wynagradzani i w ogóle stosunek do ich pracy jest niewłaściwy. Sprzęt komputerowy jest jednym z elementów zachęcających młodych ludzi do pracy w księgowości. Jeżeli chcemy, żeby była ona dobra, to trzeba w nią inwestować.”

* * *

W dzienniku “Rzeczpospolita” przeczytaliśmy, że “nasza Mazovia ZDECYDOWANIE PRZEWYŻSZA PODOBNE MIKROKOMPUTERY (podkr. nasze) produkowane winnych krajach”.

Mimo że Mazovia jest udanym produktem przemysłu polskiego, nie posuwalibyśmy się w pochwałach AŻ TAK daleko. Najbardziej bowiem podobnym do Mazovii “mikrokomputerem produkowanym w innych krajach” jest niewątpliwie IBM PC/XT, który nasi konstruktorzy, całkiem rozsądnie zresztą, usiłowali – przy użyciu podzespołów dostępnych w RWPG – jak najlepiej skopiować.

* * *

“Mazovia zaczyna dopiero rywalizować ze sprzętem zachodnim, który tam występuje w obfitości i jest względnie tani. Czy zatem mamy jakieś szansę eksportu na Zachód?” - pyta w “Zarządzaniu” Andrzeja Ziaję, dyrektora naczelnego “Metronexu”, Andrzej Krzysztof Wróblewski.

“– Oczywiście mniejsze niż w RWPG, ale mamy i wykorzystujemy je. Sprzedaliśmy parę tysięcy drukarek z Błonia, które reprezentują dobrą klasę. Serię pięćdziesięciu tysięcy czamo-białych monitorów z “Unimoru”. Zaczynamy eksportować znacznie bardziej profesjonalne monitory “Mery Elzab” z Zabrza. Nie oczekuję rewolucyjnych zmian, ale mam nadzieję, że skromny kawałek zachodniego rynku utrzymamy.

– Czy przynajmniej dostajemy przyzwoite ceny?

– Zupełnie przyzwoite. W każdym razie jest to na pewno eksport bardziej opłacalny niż wielu innych produktów przemysłu maszynowego.”

* * *

Skoro jesteśmy przy wywiadach: w “Przekroju” z Dariuszem Łochockim, prezesem “Elpolu”, rozmawia Wojciech Kubicki. Oto fragmenty:

“– Gratuluję panu podwójnie: z powodu tego, że mimo różnych przeciwności udało się jednak założyć “Koncern Elpol”, co wzbudziło zainteresowanie na świecie od Moskwy po Waszyngton, a także dlatego, że został pan jego pierwszym prezesem.

– Dziękuję. To nasz wspólny sukces. Idea zespolenia sił polskiego przemysłu elektronicznego w spółkę opartą na regułach Kodeksu Handlowego miała wielu jawnych i mniej jawnych nieprzyjaciół i – poza nielicznymi wyjątkami – nie miała dobrej prasy. Do tych życzliwych naszemu przedsięwzięciu wyjątków należał od początku “Przekrój”, który opubbkował pierwszą informację na temat tego pomysłu, bodajże przed dwoma czy trzema laty.

(...) – Co reprezentują sobą wspólnicy, czyli właściciele “Koncernu Elpol”?

– Dosyć trudno jest krótko i jednoznacznie ten potencjał scharakteryzować. Spróbujmy tak: udziałowcy spółki zatrudniają łącznie blisko 200 tysięcy pracowników.

– To jest potęga! Takich koncernów w światowej elektronice nie ma wiele...”

J.R.

Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 5/88 (26), str. 7



  Previous | Next
Page added on 3rd February 2003.

Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary
Printable version | Contact | Site map