Home | Polski Polski
Attached
Go back | Previous | Next

(Note: This page is available in Polish language only. If you would like it translated to English, please let me know. Sorry for the inconvenience)


Komputeryzujemy się [11/88]

“Komputer, ożywiony programem, w przeciwieństwie do nauczyciela nigdy nie ma złego dnia, nigdy nie podnosi głosu i nawet na setną pomyłkę ucznia reaguje tak samo” – pisze w “Trybunie Robotniczej” Jolanta Talarczyk, opowiadając o pracy z komputerem w szkole dla dzieci upośledzonych w Krakowie. – “Te same dzieci, które kiedyś uciekały z lekcji, teraz nie chcą wyjść na przerwę.

(...) Iloraz inteligencji tych dzieci nie sięga 70(...) Cóż może dać komputer tej grupie dzieci? Okazuje się, że znacznie więcej niż w pełni sprawnym intelektualnie. Łagodzi napięcia, wycisza pobudliwe nerwy, sprzyja koncentracji i szybszemu uczeniu się. One czekają na te nietypowe gdzie indziej lekcje. Są radosne, że dzięki nim funkcjonują sprawniej, a tym samym pozbywają się lęków i wyzwalają z kompleksów(...) Mikrokomputery zastępują szereg niewygodnych, tradycyjnych pomocy dydaktycznych elementami i efektami w inny sposób nieosiągalnymi(...) Pozwalają na indywidualna pracę z uczniem. Umiejętne żonglowanie programami może spełniać wymogi ćwiczeniowe, testujące, usprawniające, rekreacyjne i trenujące sprawność funkcjonowania centralnego układu nerwowego.”

Szkoła ma obecnie kilkanaście komputerów. Ten pierwszy, od którego wszystko się zaczęło, był darem prywatnej osoby. “Najpierw trzeba było znaleźć casus prawny na przekazanie komputera szkole. System podatkowy mamy raczej śmieszny, by nie powiedzieć, że ponury. Fiskus lubi wymierzać klapsy zarówno filantropom jak i obdarowywanym. Formułka użyczenia, wpisana w umowę, obwarowana warunkiem właściwego wykorzystania, pozwoliła jednak uwolnić się od finansowego lania.” JAK POMOC DZIECIOM, UNIKAJĄC RÓWNOCZEŚNIE FINANSOWEGO LANIA – oto związany z komputeryzacją naszych szkół dylemat, gdzie indziej nie znany.

* * *

“W tej chwili w przeszło 70 placówkach funkcjonuje około 400 mikrokomputerów – informuje o wyposażeniu szkół woj. łódzkiego “Głos Robotniczy”. - Oczywiście najwięcej z nich w szkołach ponadpodstawowych, ogólnokształcących i zawodowych, gdzie z reguły gromadzone są cale pracownie informatyczne. Sprzęt prowadzony przez 30 “podstawówek” przeważnie instalowany jest indywidualnie, dzieci mają do niego dostęp na zajęciach pozalekcyjnych. Co to za sprzęt? Przeróżny: Spectrum, kompatybilne z nim Juniory, Spectravideo, pracujące w standardzie MSX, Amstrady-Schneidery 464 oraz 6128 ze stacją dyskietek, Commodore 64, a także klony IBM tworzące pracownię działającą w IX Liceum Ogólnokształcącym.

(...) Wszystkim póki co ciąży jeden problem: ostatnio całość sprzętu dostarczanego oświacie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej to wrocławskie Juniory. Komputery teoretycznie bogatsze i lepsze od Spectrum, w praktyce jednak ogromnie zawodne. Często zaraz po rozpakowaniu okazuje się, że są one niesprawne, wyposażone w fatalną klawiaturę, marną stację dysków, niezdolne do stworzenia sieci. Nawet wzorcowa, reklamowa, prezentowana w tym roku na poznańskim Infosystemie sieć nie działa! Ministerstwo jednak, zamiast robić jakikolwiek dalszy krok zmierzający do zaspokojenia potrzeb szkół i uczniów – przygląda się temu bezradnie. Gdy Junior zostanie dopracowany, dzieci będą już na studiach.”

* * *

“Choć nadal kraj pozostaje w kryzysie, w tej akurat dziedzinie dokonała się prawdziwa rewolucja technologiczna. Kiedyś panowały bilardy, flippery, dziś głównie gry komputerowe. Monitory ustawia się gdzie się da, począwszy od baraków, poprzez przejścia podziemne, dworce, kawiarnie, na salonach znowu kończąc. Ale otoczenie nie ma znaczenia. Zawsze po jednej stronie jest ekran telewizyjny, po drugiej zaś wygłodniałe oczy malucha, za kolejne 20 złotych przeżywającego swój komputerowy sen” – pisze Bożena Wawrzewska w “Reporterze”, w artykule o hazardzie w Polsce. Owe komputerowe rozrywki występują tam w towarzystwie “jednorękich bandytów”, czyli automatów do gier hazardowych, w towarzystwie rozmaitych totalizatorów ze służewieckim włącznie i obok rulety, którą zainstalowano – tylko dla cudzoziemców – na promach do Danii i Szwecji i dzięki której, jak podaje autorka, “Polska Żegluga Bałtycka nie rozleciała się, czego była bliska” (zysk z rulety wynosi 100 tysięcy dolarów rocznie).

“Ludzie hazardujący się prawdopodobnie będą istnieć zawsze. Wynika to po prostu z ludzkiej psychiki. Można to zjawisko potępiać lub nie, w zależności od przekonań, religii itd. Natomiast owa namiastka hazardu, jaka staje się po włączeniu kasety z grą komputerową udziałem dzieci, jest niewątpliwie szkodliwa” - twierdzi Bożena Wawrzewska, określając zręcznościowe gry komputerowe jako “przedszkole hazardu”.

Redaktorowi niniejszej rubryki opinia ta wydaje się całkowicie nieusprawiedliwiona. Gra hazardowa to gra, w której ryzykuje się pieniądze w nadziei ich pomnożenia. Satysfakcja gracza polega przede wszystkim na mniejszym lub większym “wzbogaceniu się”. Natomiast wygrana “z komputerem” nie ma nic wspólnego z satysfakcją finansową, jest triumfem równie abstrakcyjnym jak np. udany pasjans. Owszem, gry komputerowe potrafią “być szkodliwe”, redaktor rubryki zna np. studenta, który nie zdołał się od nich oderwać nawet dla egzaminów. Można go, oczywiście, nazwać maniakiem, ale przecież nie hazardzistą. Od tradycyjnego “chińczyka” (którego nikomu nie przychodziło do głowy nazwać przedszkolem hazardu) gry komputerowe różnią się m.in. tym, że są na ogół znacznie ciekawsze – co można uważać, zależnie od okoliczności, za ich zaletę lub wadę.

* * *

Prezes Głównego Urzędu Statystycznego, prof. Wiesław Sadowski, zapowiada w wywiadzie udzielonym “Rzeczpospolitej”:

“Skończy się epoka tasiemcowych sprawozdań, a ich miejsce zajmą dyskietki z informacja, którą poszczególni jej użytkownicy będą mogli wykorzystać przy pomocy posiadanych przez siebie minikomputerów.”

Prof. Sadowski zastrzega się jednakże:

“Istotnego postępu w statystyce nie można dokonać bez zastosowania najbardziej sprawnych i odznaczających się lepszymi parametrami eksploatacyjnymi narzędzi informatycznych. Obecny stan nie zaspokaja rosnących potrzeb.

Największy niepokój wywołuje wyposażenie organów statystycznych w komputery. Sieć ośrodków obliczeniowych GUS korzysta z komputerów typu Odra 1305/ICL 1900. Sprawdzają się one w pracy bardzo dobrze, jednakże są to maszyny dziś już poważnie wyeksploatowane wskutek wieloletniej pracy na trzy zmiany. Wobec ogromnego postępu na świecie w tej dziedzinie maszyny typu Odra uległy również zużyciu moralnemu i nie są w stanie sprostać wielu nowym wymaganiom, zwłaszcza gdy idzie o bezpośredni dostęp do masowych zbiorów informacji.

(...) Niezbędne jest także sukcesywne rozwijanie w latach 1988-1993 w sieci obliczeniowej GUS bazy technicznej do budowy i eksploatacji systemu informacyjnego z nowymi nośnikami informacji, tzw. zintegrowanymi bazami danych. Stanowi to główne zadanie o charakterze docelowym, które powinno rzeczywiście zrewolucjonizować naszą statystykę gospodarczą.”

* * *

“– Twierdzę, że niczego nam nie brakuje w porównaniu z najlepszymi. Jesteśmy bardzo dobrze wyposażeni, jak każda zresztą na świecie policja. Mamy znakomite techniczne zaplecze, mamy skomputeryzowany system kryminalnej ewidencji, mamy jeszcze wiele innych wspaniałych rzeczy. Tak że niczym nie odstajemy od policji w innych krajach” – stwierdził na łamach “TIM” ppłk Jan Piócienniczak z Biura Kryminalnego KG MO.

* * *

“Przed rokiem – podaje “Trybuna Ludu” – zawiązała się spółka “Infoterminal”, której udziałowcami są Uniwersytet Warszawski, SGPiS oraz CINTE czyli Centrum Informacji Naukowo-Technicznej i Ekonomicznej. Spółka przystąpiła do organizowania pierwszego w kraju z prawdziwego zdarzenia systemu informacji, pracującego na potrzeby nauki, techniki, gospodarki. Jest to duża sprawa.

(...)“Infoterminal” jest pierwszą jaskółką zmian na lepsze. Spółka, która połączyła potencjały udziałowców (kadrowy i informatyczny), jest już dzisiaj ośrodkiem dysponującym komputerami o mocy obliczeniowej ok. 2 mln operacji na sekundę oraz pamięcią o pojemności 5500 megabajtów! W ciągu najbliższych trzech lat w różnych regionach kraju pojawi się 160 (na początek) końcówek komputerowych ze zdalnym dostępem do zbiorów centralnej pamięci oraz z “kluczem” do kilku zagranicznych baz danych (...) Wreszcie przestaniemy być Kopciuszkiem, jednym z nielicznych państw Europy, które nie mają własnego centrum przetwarzania i udostępniania baz danych.”

* * *

Jak dowiedzieliśmy się z artykułu Mariana Grzegorzewicza w “Życiu Gospodarczym”, Centrum Informacji Naukowo-Technicznej i Ekonomicznej przygotowało komputerowy rejestr tłumaczy.

Niestety, ta cenna w założeniu pomoc dla instytucji kontaktujących się ze światem ma pewną wadę: wśród przygotowanych dla komputera informacji o tłumaczach zapomniano podać tej podstawowej – z jakiego języka który z nich przekłada...

J.R.

Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 11/88 (32), str. 6-7



  Previous | Next
Page added on 3rd February 2003.

Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary
Printable version | Contact | Site map